JM
Zbigniew Majchrowski
i odwagę doświadczania. Czy zatem o „dystrybucję siebie”, czy o możliwości samopoznania w ogóle toczy się sprawa? Na ile swoiście uwew-nętrznione przez pisarza wzorce gatunkowe stają się metodą poznania, regułami introspekcji? Czy można mówić o psychologicznej funkcji gatunku literackiego, jego podświadomościowym bytowaniu? Na przykład Zofia Nałkowska wcześnie odkrywa analogię między biografią a fabułą. Początkowo pisze: „W dzienniku kilka dni zapisuję coś bezdusznie, z obowiązku, bo nie chcę mieć luk w fabule mego życia”. Nieco później:
„Sama nie wiem, czemu nic nie piszę w dzienniku, chociaż przeraża mnie ta luka w historii mego życia”, a wreszcie: „Dziwne, jak ten dziennik przestaje mi być niezbędnym. Staje się suchą, chronologiczną kroniką” 10. Dorastająca Nałkowska żyje w przekonaniu, że spójna biografia, biografia jako fabuła, gwarantuje poczucie tożsamości, by odkryć z czasem złudność tej wiary.
„Widmo powieści” przejawia się też w powieściowych wzorach lektury pism intymnych (prawdopodobne jest popularne odczytanie dziennika intymnego młodej Nałkowskiej jako romansu). Nawet krytycy i komentatorzy zmierzają do oswojenia literatury intymnej w obrębie tradycyjnej normy literaturoznawczej. I tak: każda spowiedź staje się w takiej lekturze autokreacją, osobisty mit pisarza okazuje się jedynie literackim stereotypem, „ciąg obsesyjnych metafor” układa się w „sekwencje powieściowe”, a autotematyzm to wręcz „metodologia powieści” u.
Dążenie do upowieściowienia dziennika intymnego bądź do eseizacji autobiografii — czy to ze strony pisarza, czy też czytelnika, komentatora — jest ucieczką przed ryzykiem przekroczenia ram biografii jako „życiorysu” i katalogu tradycyjnych wyznaczników literackości, jest zagrożeniem dla intymistycznej literatury.
Literatura sama .broni się jak może. Pantokrator Józefa Łozińskiego to jedna z bardziej „wściekłych” i „drażliwych” książek w naszej dzisiejszej literaturze. Ci, co znają książkę znanego krytyka, która ma pakt z diabłem w tytule, lub choćby ci, którzy czytali jeden tylko artykuł o poszukiwaniach parateatralnych, są zaskoczeni napastliwością skojarzeń. Pantokrator jest „powieścią z kluczem”, ale z kluczem tak narzucającym się, tak łatwo i powszechnie rozpoznawalnym, że nie wiadomo, czy można mu do końca zawierzyć. Niemniej pozostaje^pytanie o funkcję tego chwytu z — ewentualnie — fałszywym tropem (a jednak niepewność: czy aby na pewno fałszywym?). Dopuszczam dwie możliwości: albo książka Łozińskiego chce być wielkim paszkwilem (w tym wypadku jawność pseudonimowania staje się w pełni zrozumiała), albo...?
" Z. Nałkowska, Dziennik I 1899—1905, oprać. H. Kirchner, Warszawa 1975, s. 139, 154, 195.
11 Por. M. Głowiński, Powieściowa metodologia powieści [w:] Porządek,
Ite^._chaos, znaczenie, Warszawa 1968._ ,JI