którą powołuje się Brzozowski („gówna rozwożę, panie doktorze”1 2), jak również cała sfera nędzy i brzydoty, aby spełnić swą istotną funkcję idologiczną, zostały włączone w sposób celowy w strukturę kompozycyjną powieści. Z jednej strony Korczak oparł ją na wyraźnej opozycji między scenami „salonowymi” a końcowym zstąpieniem do „nor strasznych, gdzie musi żyć zbrodnia”, między mieszkaniem dyrektora fabryki perfum i mydeł toaletowych a ruderą wypełnioną „zgniłym smrodem”. Z drugiej zaś widoczny jest układ gradacyjny narastających w świecie powieści obrazów nędzy fizycznej i umysłowej wraz z postępującą deklasacją społeczną bohatera. Przy czym jak zauważa Teresa Walas:
Temu zsuwaniu się po szczeblach drabiny społecznej odpowiada ruch wznoszący, gdy wziąć pod uwagę rozwój wewnętrzny bohatera. Wraz ze zmianą materii tycia i ze zwiększeniem się jej oporu, wraz z narastaniem nowych doświadczeń zmienia się jego duchowa sytuacja3.
Bohater buduje swoją autentyczność, poszerza granice swej indywidualności, wychodząc poza horyzont jednostkowych dążeń, wreszcie dokonuje rozrachunku z pisarzem w sobie4. Równocześnie jednak ów mocny akcent finału: pełne nienawiści i symboliczne w swoim znaczeniu słowa „pokąsam” przesuwają ciężar ewolucji postaci Jana ku biegunowi rewolucyjnej brutalności, barbarzyństwu, degeneracji5.
Powieść Muellera Henryk F/ist niedoceniana przez współczesnych a także późniejszych krytyków6, pisana przez wiele lat „epopeja drohobycka” nawiązuje w specyficzny sposób do konwencji XIX-wiecznej powieści o mieście. Rokomysz, którego pierwowzorem był Drohobycz, żyje tu rytmem konfliktów zagłębia naftowego.
Widzi pan, tam te dymy?...Te białe dymy, poza fabrycznym czadem? Tam, ot, aż u stoków gór? Tam ten raj, tam ta ziemia obiecana. Tam moje złoto zakopane. (...) Kiedy powietrze bardzo czyste, słychać aż tu $pi;cw sztygarów, ten jękliwy, przeciągły pokrzyk przy spuszczaniu świdra... „I rzekł Pan do Mojżesza tego dnia mówiąc: Wstąp na tę górę Abarym, na górę Ncbo, która Jest w ziemi Moabskiej przeciw Jerychu, a oglądaj Ziemię Chanancjską, którą ja dawam synom Izraelskim w osiadłość... I umrzesz na tej górze, na którą wstąpisz i będziesz przyłączony do ludu twego. Jak umarł Aron, brat twój, na górze Hor, i przyłączon Jest do ludu swego... Bo przed sobą oglądasz ziemię; ale tam nie wnijdzlcsz do tej ziemi, którą ja daję synom Izraelskim...” Widzi pan tę ziemię, tam gdzie te mgły i te błyski świeżo ustawionych szybów? (t. I, s. 61-62)7
Niepokoje społeczne, tłumione krwawo strajki nurtują, drążą społeczność Rokomysza, z którą związał się główny bohater. Zycie mieszczaństwa, urzędników, inteligencji zmierza do zbudowania zacisznej enklawy kosztem zakłamania i obłudy. W tym zacieśnieniu, małostkowości i hipokryzji jest Rokomysz typowym miastem prowincjonalnym. Linie zbieżności tematycznej wiodą tu zatem zarówno do Ziemi obiecanejy jak i Fermentów. Brzydota Rokomysza to nie tylko groza ostro kłujących w niebo kominów fabrycznych i „drabów omazanych ropą, bez twarzy, cuchnących z daleka”, to także brzydota nijakiej codzienności. W takim właśnie kontekście pojawia się stereotypowe porównanie człowieka do „maszyny biurowej” (t. I, s. 47) czy metafora „człowiek-narzę-dzie” (t. II, s. 235). W szarym świecie przyzwyczajeń ludzie:
165
mrowiskiem, jak zajrzałeś twarzą w twarz obłudzie i podłości, brzydocie 1 hańbie, aby ukazać pod nimi niebo drzemiących pragnień i czystości lilii białych” (Goić, z cyklu Halucynacji, w: L.S. Liciński, Halucynacje. Z pamiętnika włóczęgi, Kraków 1978, s. 13). Morallstyczne skłonności wiodą głównie ku kontekstowi twórczości Dostojewskiego, zaś estetyczne preferencje mają swój rodowód w naturalizmie i modernistycznym preekspresjonlzmle (por. T. Lewandowski, Smutne niewolników pieśni... Bólu pełne a be* wiary nijakiej, posłowie do L.S. Llcińskiego, op. cit-j.
J. Korczak, Dziecko salonu, Kraków 1980, s. 235.
T. Walas, posłowie do J. Korczak, Dziecko salonu, op. clt., s. 251.
Ibidem, s. 251—252.
Por. M. Podrą za-Kwiatkowska, Młoda Polska, Warszawa 1992, s. 240.
Utwór miał tylko dwa wydania. Pierwsze, w niewielkim nakładzie, stało się z czasem prawie nieosiągalne, drugie ukazało się w 1976 roku z obszernym posłowlem I komentarzami Mirosławy Puchalskiej.
S.A. Mueller, Henryk Flis, Kraków 1976, t I. s. 61-62 (wszystkie cytaty według te go wydania).