224 ANNA KRAJEWSKA
rzucono. Wkraczamy tu jednak w inny problem poetyki i filozofii powtórzenia i różnicy. Wróćmy do genologii. Tęsknota do wydobywania z chaosu kształtów, choćby tylko na moment, by je po chwili porzucić, porusza interesujące zagadnienie zwią* ku nazwy z interpretacją. Kto wie, co zauważamy, a co tracimy zmieniając określenie gatunkowe, np. jeśli utwór Ewy Lipskiej Nie o śmierć: tutaj chodzi lecz o biały kor-donek łub Helmuta Kajzara Włosy błazna zobaczymy raz w świetle dramatu (wydrukowane oba jako dramaty w „Dialogu") lub w kontekście liryki (zbiorek poetycki Lipskiej) czy epiki (teksty Kajzara). Dla gatunków popularnych ich cechy są jedynie informacją, np. kryminał, dla gatunków o rodowodach autorskich - interpretacją, np. dramat nieeuklidesowy. Często gatunki funkcjonują jako informacja ste-ma ryzowana, przypominają rolę tytułu, podsuwają odbiorcy znaczenia, budują sensy. W nowej genologii nie chodzi zatem o powtarzalność ani o klasyfikację, ale o odkrycie sensu, nie o nudę przewidywalności, lecz o tyumf zaskoczenia.
O ile w epice i liryce procesy zacierania granic rodzajowych przebiegają wolniej, o tyle — w moim odczuciu — dramat znalazł się w najdramatyczniejszej sytuacji.
Cóż bowiem nazywamy dramatem? W księgami spotykamy na okładkach prezentowanych książek — wymiennie — dramat, teatr, sztuki, utwory sceniczne, sztuki teatralne itp. Nie zawsze jesteśmy pewni czy tytuły te pochodzą od autora, od wydawcy czy od tłumacza. Dlaczego na okładce utworów Witkacego mamy-dramaty, na winiecie książki Różewicza — teatr, podczas gdy na jednym z wydań Mrożka - utwory sceniczne, a w drugiej edycji — teatr? Pomińmy działalność translatorów. Co w języku polskim oznacza dramat?
Wydaje się, że badając dramat współczesny stoimy stale w tym samym miejscu, w którym znaleźli się badacze liryki, gdy próbowali mówić o wierszu wolnym. W momencie definiowania go jedynie przez zaprzeczenie, a więc wyliczanie tego czym nie jest lub jakich cech nie posiada, czego w nim nie ma, do czego się nie odnosi, nie posunięto się ani kroku dalej. Dopiero rzutowanie jego struktury na inne do, umieszczenie go w nowym niepoetyckim kontekście pozwoliło zobaczyć jego cechy specyficzne, własne, pozytywnie definiowalne.
Wróćmy do dramatu. Gdy przed laty szczęśliwie pokonano — przede wszystkim dzięki pracom Janiny Abramowskiej i Jerzego Ziomka — próbę usunięcia dramatu z obszaru literatury na rzecz wprowadzenia jako trzeciego rodzaju - teatru, wydawało się, że można już bez trudu rozwijać teorię dramatu. Tak się jednak nie stało. Dramat odepchnięty i pogardzany przez teatrologię nie znalazł także należytego miejsca w refleksji literaturoznawczej. Przyczyna wydaje się prosta - za bardzo uwikłany został w teatr. Jeszcze stale podaje się za aksjomat, że teatralna sytuacja komunikacyjna to podstawowy współczynnik rodzajotwórczy a dramat należy czytać w dwóch komplementarnych porządkach: realnym (literackim) i wir-
tualnym (teatralnym). Być może dla dawnego dramatu określenia takie znajdo* wały jeszcze uzasadnienie. Dziś nie wydaje się, aby sytuacja była aż tak jednoznacz* na. Można zaproponować nieco inne myślenie, w którym anachroniczną (szcze* gólnie dla dramatu współczesnego), wszechogarniającą kategorię teatralności za* stąpimy ogólniejszą, pojemniejszą znaczeniowo i, jak się wydaje, bardziej twórczą kategorią - wizualnością. Ona bowiem sprawia, że lepiej widać, czym jest napraw* dę dramat.
Jerzy Ziomek interpretując Arystotelesa łączył w jedną grupę takie składniki tragedii, jak mythos, ethos, dianoia, lexis, pozostawiając opsis i melos jakby na nieco innym obszarze. Komentował ich związek z oprawą sceniczną, która ma wszelkie znamiona wizualności1, jak dziś widać - nie tylko scenicznej. Dramat, sil* niej niż kiedykolwiek w historii, otwiera się na plastykę, film, telewizję2. Katego* ria obrazu nie tylko zaczyna wypierać podział na akty, sceny, odsłony, ale i ...za* stępuje słowa. Myśleć by można, że tylko opsis odnosi się do obrazu, a melos do dźwięku. Łatwo o takie złudzenie. „Dźwięk na ekranie jest obrazem” - pisze Ma* tek Hendrykowski w książce o znamiennym tytule Język ruchomych obrazów3 i dalej .Odgłosy naturalnego świata podobnie jak wszelkie dźwięki ekranowe, wyrwana się w kinematografii sztucznie. [...]To nie huk Niagary słyszymy w filmie, lecz obraz akustyczny tego huku".
Dyspozycją wykonawczą dramatu byłaby wizualizacja rozumiana jako nakaz oglądania silniejszy niż w innych rodzajach literackich. Problem nie jest tylko teoretyczny, daje się przełożyć na konkretne działania. Znamiennym przykładem nie-docenienia filmowej nie tylko teatralnej dyspozycji wykonania jest dramaturgia Witkacego. Wpływ filmu niemego widać wyraźnie np. w Szalonej lokomotywie, gdy kształtowana jest sytuacja zagrożenia, kreowane marionetkowe postacie, gdzie w końcu okazuje się, że każdy nie jest tym, za którego się podaje. Witkacy zderzał teatr z filmem, malarstwem, plastyką i ten typ obrazu proponował odbiorcy. Być może współczesny dramat nowatorstwo swe zawdzięcza właśnie otwarciu się na inne niż tylko teatralne sytuacje realizacyjne?
Stanowiska skrajnie dekonstrukcjonistyczne każą postępować radykalnie. Pro-ponują (por. prace Andrzeja Wirtha) np. odrzucenie dramatu w ogóle. Dotychczasowa terminologia a zwłaszcza kategoria postaci, bohatera, dramatu powinna być zastąpiona odpowiednio - głosem, śladem, dramaturgią bez dramatu. Obwieszczono już śmierć autora, mówiono o końcu historii, umierały wielkie narracje.
J. Ziomek, op. clt.
Por. M. Esslin, The Field af Drama. How the Signs o{ Drama Grane Meaning on Sup and tan, London 1987.
■ M. Hendrykowski, Język ruchomych obrazów, Poznań 1998, j. 84 i n.