jeszcze sporą filiżankę gorącej herbaty owocowej. Też zero kalorii, ale kolejne pół kilograma. Jeśli do tego doliczyć płaski kamień znaleziony wczoraj nad brzegiem Renu, który -jak się okazało w domu - również ważył pół kilograma, to ogółem zyskała na wadze cały kilogram. Oszlifowany przez wiatr i wodę kamień umieściła w woreczku mocno zawiązanym wokół brzucha, który dodatkowo przytrzymywały bardzo obcisłe majtki.
- Może badanie krwi i prześwietlenia nieco więcej nam wyjaśnią - powiedział doktor Voss do Mai, kiedy się ubrała. Patrzył na nią w zamyśleniu. - Ważysz pięćdziesiąt jeden kilo, ale nie wyglądasz na tyle.
- Może mam lekkie kości? - stwierdziła.
Lekarz potrząsnął głową.
- Te lekkie i ciężkie kości to bzdura. Niemal wszystkie kości ważą tyle samo. Po prostu źle wyglądasz!
Maja milczała. Bo i jak to skomentować?
- Na przykład twój puls wynosi pięćdziesiąt uderzeń na minutę. Normalnie powinno być od siedemdziesięciu do osiemdziesięciu.
- Co to znaczy normalnie? - zapytała Maja.
Lekarz westchnął głośno.
- W medycynie istnieją pewne normy. Między innymi należy do nich „normalna” waga. Pięćdziesiąt jeden kilo to minimum. Mam na myśli, przy twoim wzroście. Czy to jasne, Maju?
Grzecznie przytaknęła.
Lekarz potrząsał głową.
- Twierdzisz, że czujesz się doskonale?
- Absolutnie - skłamała.
Nabrała wprawy w łganiu. Ale patrząc na tego miłego, starszego pana, czuła się winna. Wiedziała, że postępuje niewłaściwie.
Dlaczego nie może mu powiedzieć prawdy? Ze czuje się ; i' 111 > j i. ohydna i przeraźliwie samotna; że wszystkie wnętrz-noiK i i cale ciało sprawiają jej ból, chociaż za wszelką cenę próbuje lo /ignorować. Ból. Ciągły stres. Zmęczenie.
- Często marzniesz?
Przestraszona wyciągnęła dłonie. Chowanie zimnych rąk w rękawach swetra było przyzwyczajeniem ostatnich tygodni.
- Tak, nie, co to znaczy często?
Lekarz nie odpowiedział.
- Kiedy miałaś ostatni okres?
Maja zaczerwieniła się. To pytanie padło nieoczekiwanie.
- Muszę się zastanowić - sprawiała wrażenie, że myśli intensywnie. - Trzy tygodnie temu. Zgadza się, następny powinien być za tydzień. Chociaż mój cykl nie jest zupełnie regularny.
Była dumna ze swojego sformułowania.
- Aha, nie jest zupełnie regularny - powtórzył doktor Voss i zanotował coś w karcie pacjentki.
- Dzwoniła do mnie twoja nauczycielka - odezwał się potem. - Pani Mattrowitch. Ona również się martwi. Podała mi nazwisko pewnej psychoterapeutki. Może byłoby dobrze, gdybyś porozmawiała z jakąś kobietą o swoich problemach?
- Jakich problemach? - spytała podejrzliwie Maja. - „Psy-choterapeutka? Przecież nie jestem wariatką!”
- Wszelkich, jakie tylko tam masz - odpowiedział dyplomatycznie doktor Voss. - W każdym razie chciałbym ci dać pewną listę. Jesteś przecież inteligentną dziewczyną. Dobrze ją przestudiuj. Jeśli stwierdzisz u siebie takie symptomy, to powinnaś zastanowić się nad własnym zdrowiem i może zadzwonisz wtedy do tej terapeutki.
Podsunął jej listę razem z adresem i numerem telefonu. Maja, nawet nie rzuciwszy na nie okiem, wsadziła ją do szkolnego plecaka.
Lekarz westchnął głośno.
- Nie zlekceważ tego! - powiedział na zakończenie, wstał i ujął w obie ręce wąską dłoń Mai.
Dziewczyna niemal odruchowo uczyniła krok do tyłu. Chwilę później na jej twarzy zagościł jednak uśmiech.
- Nie, oczywiście, że nie! Zrobię wszystko, co w mojej mocy. Chciałam powiedzieć, że dokładnie przeczytam tę listę. Na pewno!