i
SŁOŃ WSBOD porcklany _S_I_
wpływach, zależnościach, nawiązaniach. Pro b 1 e-mat plagiatu jest problematem "rangi i kultury autora jednego lub na we t całych kierunków i oSr^sów piśmiennictwa. Jakie są — między innymi — poznaki taK pojętego plagiatu?
1) Gdy się korzysta z pomysłu, nie znanego" tej publiczności, dla blichtru — zamilczając lub nie dość szczerze podkreślając: my się wzorujemy, myśmy tego nie wymyślili itp. To trudno robić w dopisku do utworów, ale gdy się ma do dyspozycji własne czasopisma, to już jakoś można. Czy tak się dzieje? Czy się kwituje? Nasi moderniści przyznają się wprawdzie, że są formistami, futurystami, ekspresjonistami itd., lecz zamiast czynić to w tonie: ^niestety, na razie tak, nie możemy inaczej, lecz had tym ubolewany» — oni się tym pysznią, oni z tego musu kulturalnego robią specjalną cnotę i swoje naśladownictwo noszą na bakier jako oryginalność.
2) Gdy się mówi, że plagiat nic nie szkodzi, lub gdy kto różnymi manipulacjami filologicznymi stara się plagiat tak przedstawili ażeby zeń wypruć to Wszystko, po jeśtjw nińt^tganiczne*.
3) Gdy;, się wprawdzie ma dobrą wolę i su-mienie czyste, i nie popełnia się plagiatów subiektywnych, ale — obiektywnie, w oczach widza świadomego rzeczy — wywala się o twa r t e d r ż W i. Jest to kompromitujący brak kontroli nad własną t w ó r c z o ś c i ą, świadczy, on o niższości umysłu. Gdy podr 1) i 2) mieliśmy do czynienia z bezwstydnym trawieniem p u-blicznym, tutaj mamy trawienie naiwne. Ale opinia publiczna bardzo często Jhwi|uje takie wy-walanie otwartych drzwi jako odkrycie.
4); Jeden z moich znajomych za główną poznakę plagiatu uważa to, że dzięki p 1 a g i a t o w i jednemu- łatwo, przychodzi to, do czego drugi potr z e b o w a ł p r a c y i na t c h,n i e-n i a, że staje się owym kolibrem, który wyleciał ponad orła. A więc np. «wykupno plagiatu* może się dokonać nie tylko przez połączenie elementu wziętego z nowymi elementami własnymi, lecz także przez wżycie się w ów element wzięty, uczynienie go swoim, niejako przez zorganizowanie go na nowo. Jest sporo takich sławnych przykładów w literaturze. Dlatego rozumiem jeszcze takie usprawiedliwienie motywu murzyńskięgp¥ jeżeli p. Jasieński zapewnia, że oto tak się przejęliśmy kulturą murzyńską, że musimy śpiewać o tych pomocnikach Koalicji. Ale p. Stern po prosty,pf|^adcza;. l^ppypi są kanonizowani, Murzyni §ą w modzie, więc o nich piszemy-! Ba, gromadzi nawet dowody na to, że Murzyni są w modzie! Ale też tylko obce wzory są paszportem tych «czarnych dryblasów* w Polsce — nie spolszczono ich, nie zesżterhibno, nie ufesłonimiono, nie wy-watowano. Po cóż zaś pisać po polsku dla — Francuzów czy Anglików?
Przykład mój mógł być lepiej lub gorzej dobrany. Idzie mi ó całą atmosferę. O to, że nie Majakowski naśladuje, p. Sterna, lecz odwrotnie. O to, że gdyby jaki Rosjanin, obeznany z współczesną twórczością swego narodu, przyjechał do Polski i zechciał roz-ezytać się w utworach tutejszych, mógłby naszą Naj-