SEBASTIAN CiRABOWIECKl
Co zawżdy płyną w wielkiej obfitości Z wiecznej góry wysokiej,
Jej nic skropią, tak jak w letnej suchości.
Gdy w Kanikule nieba ognie dają.
Łąki, role spalone;
Że pola swych traw. rzeki wód zbywają:
Będę nagim, stracone 30 Będzie, co siły me z Twej łaski mają.
Chętny-m jest; cóż, gdy z chęcią się nic może Zrównać mdła moja władza.
Gdzie Ty nie wesprzesz, mój Panie i Boże.
Bo troska, co przechadza,
Zmysł nędzny tłumiąc, w sercu ma swe łoże.
Bez Twej pomocy duch władzą utrącą;
Gdy ciężar niczmożony Kamienia, który pchając kołem tacza,
Z góry w dół upuszczony,
40 Z niebem i sobą w gniewie Syzyf wraca.
Lód z dyjamentu stop i zatwardziały Z zastarzałych nałogów.
Co tak serce zjął, żem o Cię niedbały.
Lecz tyle mam swych bogów,
Ile nadziejej żądze podawały.
Daj, aby czuła Twój ogień grzejący.
Co lodem obtoczona.
Dusza występna; a w cnotach kwitnący Od złości odw iedziona.
50 Nie wracała się do chęci błądzącej.
Pan mój i Bóg mój rozgniewał się srodze Na sługę swego; a złorzecząc jemu:
„W płaczu i w pocie, i nieznośnej trwodze (Rzekł) będziesz miał chlcb ku pokarmu twemu”. Przeto duszy mej tak ciężko niebodze.
Przeto duchowi tak ciasno mojemu.
Twarz od ucisku, od wołania uszy Pan mój odwrócił, więc lutość nie ruszy
39