SEBASTIAN GRAKOWIECKI
LXVII
Nieszczęście, mych łez chciwe,
Dłiigoż jeszcze, złośliwe,
Będziesz po sercu jad swój rozlewało, Byś się mym łkaniem kiedy nacieszyło? Czy li-ć ból i płacz mało?
Sna chcesz, byś tak dni moje wyniszczyło?
Inszy, kiedy truchleją,
Wspierają się nadzieją I wdzięczną myślą serce zabawiają;
10 Mnie duszę bierze i ciało zabija.
Że smutki dolegają,
A otucha przyszłych pociech omija.
Ratunku z żadnej strony
Nie ma mój wiek strapiony;
łzą się zmieniły me źrzenice obie;
Przyszłych się lękam, przeszłych dni żałuję;
Życzyłbym śmierci sobie,
I.ccz i w grobie odpoczynku nic czuję.
Co wszytki m władniesz, Panie,
20 Pr/.yjmi ciężkie wzdychanie;
Wzgardzisz li Ty mnie. gdzież obrócę oczy. Gdzie serce skłonię, gdzie podniosę ręce? Gdy żal /. oka łzę toczy.
Daj pokorę, daj cierpliwość w męce!
LXV1II
Panie, zmiłuj się, a nie rzekę więcej,
Zmiłuj się. Boże, nad ciałem co pręcej,
Nad ciałem, mówię, bo z dawnego wieku Miło nędznemu znać Twą łaskę człeku.
Wiem, że staranie ludzkie nie pomoże,
Jeśli Ty skutku nic udzielisz, Boże.
Stąd żal nieznośny, iż wzdycham do Ciebie,
łkam, płaczę, wołam, wżdym wzgardzon w potrzebie.
Miło-ć, Panie, sna, kto Cię z serca wzywa,
10 Miło człowieku, gdy wysłuchasz, bywa.
Usta wołają, źrzenica łzę toczy,
Wżdy miłosierdzia nie widzą mc oczy.
Podobno grzesznych nie wysłuchasz, Panic;
Co jeśli tak jest, toć próżne ufanie Człowiek ma w Tobie; lecz ja chcę dni swoje Kończyć, ufając w miłosierdzie Twoje.
LXXVI
Panie, co wiecznym rozumem kierujesz Niebo i ziemię; czasom rozkazujesz Iść zawżdy; zmiennym sam nic będąc, wszemu Mienić się każesz, coś dał śmiertelnemu.
41