OPOWIADANIE
OPOWIADANIE
tu również wyraz bywa w rozdziale części do literacki. :h, ma tytuł :dziale rolę yrskie albo ada się [...] iś [...] akcją , a funkcją opowiadają-
charakterys-Luizjadzie); treściowym „malowanie podstawowych etyczne, okreś-st „poważ-wieści”, tj. lania różni Korzenio-eniami, jak mość serca
— w Słowie on rów-
tono wyżej, opowiadano rozwoju miowego — ym, rzec by nieć nazwą utrwala się lizuje się jej znaczeniu zy powieści czasie, robi ów: Barani na chybił neść, np. też opowiadanie najczęściej informacja higiwanie się łlizowany to ego. Tenże ej narracji, ca właśnie
- i z tego cie” — sąd
(z recenzji w takim oto lanie wcale ając się nad ewski pisze: nem faktów zabarwiony
obraz”. W świetle tej refleksji właśnie przemiana narracji jest znakiem rozwoju gatunku powieściowego.
M. Grabowski w Literaturze romansu w Polsce (1840) posługuje się opowiadaniem przeważnie jako nazwą dla narracji: Magnuszewski „nie cierpi nigdzie spokojnego opowiadania; nic nie opisuje, każdy szczegół, każda rzecz jest niejako ożywiona sama w sobie”; „scen dialogowych używa Walter Scott, jakby kto inny użył opowiadania”. Ważną kategorią jest dla Grabowskiego opowiadacz, tj. narrator. Analizując Wielki świat małego miasteczka Kraszewskiego pisze m. in.: „Zaloty wymyślonego opowiadacza tej historii do jednej z panien mieszkających przy rodzicach w miasteczku [...] są głównym punktem, około którego skupione są obrazy pożycia kilku familii”, i dalej: „najdoskonalej wszakże utrzymany jest charakter samego bohatera i opowiadacza tej powieści”. Opowiadacz jest tu bardzo istotnym wykładnikiem uwrażliwienia na technikę narracji; dostrzeżenie wpływu opowiadacza na jej charakter świadczy o dużej wnikliwości krytyka.
Świadomość językowa Kraszewskiego i Grabowskiego w odniesieniu do opowiadania jest dość typowa dla teoretyków i krytyków literackich z okresu międzypowstaniowego. Również Mickiewicz posługuje się opowiadaniem, lecz właściwie tylko w jednym znaczeniu: relacja, relacjonowanie; jako zwroty szczególne wymienione w Słowniku Mickiewiczowskim „dar opowiadania” i cytowany już podtytuł Reduty Ordona — „Opowiadanie adiutanta”. Ten wyraz nie jest mu tak potrzebny, jak Kraszewskiemu cży Grabowskiemu. W analizie gatunków fabularnych, głównie zaś powieści — definicję gatunku tworzą z pomocą obrazu, jak H. Cegielski w swojej Nauce poezji.
Opowiadanie w języku pozytywistów. Już u progu pozytywizmu krystalizowało się znaczenie opowiadania jako nazwy dla utworu prozatorskiego niewielkich rozmiarów. M. Łyszkowski w Krótkich wiadomościach z dziejów piśmiennictwa polskiego (1855) omawiając dwa zbiory niewielkich rozmiarami utworów prozą Witwickiego (Gadu-gadu, Niebajki) zastosował do nich nazwę opowiadań — co prawda zamiennie z nazwami: „powiastki”, „powieści”. Tego rodzaju praktykę językową uchwycił i podsumował słownik encyklopedyczny tzw. wileński (1861), a zestawienie „statusu” opowiadania w tym słowniku i w Słowniku Lindego ilustruje rozwój semantyki wyrazu w 1. poł. XIX w.: 1) opowiadanie jest w słowniku wileńskim samodzielnym hasłem; 2) nie jest synonimem powieści, lecz opowieści, przy czym występuje w roli pierwszego objaśnienia hasła „Opowieść” (drugim jest opisanie); 3) zostały wyodrębnione dwa aspekty semantyczne wyrazu: a) czynność mówienia o czymś, b) rezultat tej czynności. W odniesieniu do tego drugiego aspektu znamienny przykład: „Powieści i opowiadania tytuł dzieła”. Zważywszy, iż zacytowany przykład jest niejako dalszym ciągiem objaśnienia: „rzecz opowiedziana, wypadek, zdarzenie”, można to uznać za ślad utrwalania się ówczesnej świadomości językowej opowiadania jako nazwy gatunkowej.
W krytyce pozytywistycznej opowiadanie występuje na ogół częściej niż poprzednio jako synonim narracji. W tym właśnie znaczeniu stało się przedmiotem interesujących rozważań P. Chmielowskiego. Recenzując w 1. 1880 — 1882 zbiór opowiadań Orzeszkowej Z różnych sfer zwrócił szczególną uwagę na konsekwencje artystyczne narracji w pierwszej osobie, którą nazwał „opowiadaniem naocznego świadka”. Dojrzał w tym sposobie narracji wielką zaletę: poświadczanie wiarygodności przedstawianych zdarzeń. Są one w tym sposobie opowiadania „czymś prawdziwym i rzetelnym w takim przynajmniej stopniu, jak to wszystko, cośmy dziś lub wczoraj słyszeli od naszego znajomego”. Krytyk widzi jednak istotne ograniczenia w „opowiadaniu naocznego świadka”: „Można [...] umieścić to tylko, co ten świadek sam widział i słyszał, czego sam doświadczył. A tymczasem dla pełności obrazu potrzeba niejednokrotnie przytoczyć takie szczegóły, które nie mogły być zaobserwowane przez tego świadka i tylko wszechwiedzy powieściopisarza, skupiającego w sobie zdolności i stosunki najróżnorodniejsze, objawić się mogą”. Zalety i wady tego typu narracji rozważał Chmielowski także w zakończeniu rozprawy Świeży zwrot w powieściach Elizy Orzeszkowej (1896) — tu zamiast poprzednio użytego określenia użył terminu „autoepizm”. Zaletę „autoepizmu” widział w możliwości zindywidualizowania refleksji ogólnych, wplecionych w tok narracji, zatem urozmaicenie jej barwy estetycznej. Ale „autoepizm” ma — zdaniem Chmielowskiego — wady, i to znaczne — „poznajemy i opowiadającego, i osoby przezeń do opowiadania wplecione w jednostajnym tylko oświetleniu, tj. z jednego punktu widzenia, gdyż opowiadający o tyle jeno może malować dane osobistości, o ile miał z nimi styczność i wśród warunków, jakie przy tym zetknięciu istniały. Nie może więc nam np. przedstawić, jakimi były te osoby poza towarzystwem, gdy jedynie same z sobą się znalazły — a ta strona życia bywa przecież nieraz najważniejszą. Po wtóre, przytaczanie długich rozmów czy rozpraw lub opisów bywa przy posługiwaniu się taką formą mało prawdopodobnym naciąganiem i nie odpowiada rzeczywistości”. Chmielowski jest zdecydowanym zwolennikiem „zwykłego