100 FNMttjii i fvlt 1'uM.y i miiuwnto u. j>5>-6ou»,iiW
nia, gdybyśmy mu nadali styl wypowiedzi Freuda adresowanych do Człowieka ze Szczurami.
Nic chodzi jednak o to, by Freuda naśladować. Aby odnaleźć freudowską skuteczność mówienia, odwołamy się nic do terminów, których używał, ale do zasad, które mówieniem tym rządzą.
Zasady te to nic innego niż dialektyka samoświadomości, tak jak urzeczywistnia się ona od Sokratesa do Hegla, wychodząc od ironicznego przypuszczenia, żc wszystko co racjonalne jest realne i zmierzając energicznie do naukowego przekonania, że wszystko co realne jest racjonalne. Ale odkryciem Freuda było wykazanie, żc ten proces weryfikujący dotyka w sposób autentyczny podmiotu tylko wtedy, kiedy oddala go od samoświadomości, która stanowiła oś heglowskiej rekonstrukcji fenomenologii ducha: odkrycie Freuda czyni więc jeszcze bardziej przestarzałym wszelkie usiłowanie „uświadomienia sobie”, które nie wpisywałoby się, poza tym, że jest psychologicznym przejawem, w splot okoliczności szczególnego momentu, niezbędnego, by nadać kształt temu, co uniwersalne, inaczej bowiem zniknie ono w tym, co ogólne.
Uwagi te zakreślają granice, w których nasza technika nic może pomijać strukturujących elementów heglowskiej fenomenologii: przede wszystkim dialektyki Pana i Niewolnika, jak też dialektyki pięknej duszy i prawa serca, w ogólności zaś tego wszystkiego, co pozwala nam rozumieć, jak kształtowanie się przedmiotu jest podporządkowane urzeczywistnianiu się podmiotu.
Jeśli pozostaje coś proroczego, na miarę gcninlności Hegla, w wymogu głębokiej identyczności szczególnego i uniwersalnego, to właśnie psychoanaliza spełnia ten wymóg w swoim paradygmacie, ujawniając strukturę, w której owa identyczność realizuje się jako podział podmiotu, i to bez odwoływania się do przyszłości.
Powiedzmy tylko, że wyraźnie się to sprzeciwia powoływaniu się na całościowość w jednostce, skoro podmiot wprowadza w niej podział, podobnie w zbiorowości, która jest jej ekwiwalentem. Psychoanaliza jest właśnie tym, co jednostce i zbiorowości przypomina o ich pozycji: pozycji mirażu.
Wydawałoby się, żc tego nie sposób zapomnieć, gdyby nie było lekcją psychoanalizy, /c owszem można, a bierze to taki, bardziej uzasadniony, niż się sądzi, obrót, żc potwierdzenie otrzymujemy od samych psychoanalityków, gdyż ich „nowe tendencje” są wyrazem tego zapomnienia.
Jakkolwiek Hegel przychodzi jeszcze z potrzebną pomocą, by określić sens, inny niż „znajdowanie się w odrętwieniu", naszej tak zwanej neutralności, nie znaczy to byśmy nic mieli skorzystać z giętkości majcutyki Sokratesa, albo z zastosowanej przez Platona w prezentacji tej majeutyki fascynującej metody technicznej, — chociażby po to, by w Sokratesie i jego