JEDNOLITOŚĆ LIRYKI STAFFA
cy tradycję z nowością Poezja ta ma niejeden r%8 wi.ij^c; “Jł — Kt;.ff tłumaczy łacińśHp
renesansowy Niepf2ypa^owo Staff tłumaczy łaciń« .. C._.....1 Haie nowy. dosłowny prze^H
gie Kochanowskiego i daje nowy,
PsalmÓV <;ga nawet dcT poezji innycTT etnM
chmjłfco, "Owocobranie Rabindranatha Tagore, Offrod pieszczot — poezje nieznanego Araba).
Na tle opóźnienia i niewyklarowania form poetyckiej tego okresu w Polsce liryka Staffa wydawała się jednolita i klarowna. Było to zresztą złudzenie, gdyż w swoich wczesnych utworach Staff kontynuował „sny o potędze*' swoich poprzedników; daleki od rozchełstania i przesady swoich współczesnych, nie był jednak nigdy ^poet^ ęzystjM w tym sensie, jaki temu słowu nadał ksiądz Bremond '. Sny o należą do poezji tyjąL^pftznawczego”, pr&|
bują określić stanowisko człowieka w świecie i wszech-świecie i pod tym względem nie ustępują Hymnom Kasprowicza. Ale zarówno u Staffa, jak u jego współczesnych następuje w stopniu silniejszym, niż to było u romantyków, przeniesienie świata do wnętrza poety monologującego bez widzialnej widowni. Wystarczy porównać na przykład monolog Kordiana na Mont Blanc z monologiem Staffa w sonecie: Ja — wyśniony. „Jam jest posąg człowieka na posągu świata" — mówił tam Kordian, ale samotność jego jest pozorna, gdyż szuka ujścia w czynie, konkretnie: w spisku koronacyjnym. „Stoję wielki, olbrzymi, nagi, cyklopowy, | Jak posąg na cokole...” — monologuje Staff, ale poprzestaje
1 Według francuskiego krytyka Henri Bremonda (1855— 1933j poeta wnika w istotę bytu i Boga. Poezja — w tym pojmowaniu zbliża się do modlitwy (Priere et Poesie, 1926). •I< j forma żywi się tym, co w języku jest irracjonalne, nie pod-asj. się logicznemu rozbiorowi. Obecność tak rozumianej „czy-poi zji (jiocsie i>urc) stwierdza Bremond w każdej prawdziwej poezji wszystkich czasów.
, marzeniu, tym srne o potędze. Można by powodzie*
, obawiając się sprzeczności samej w sobie, że śni św^’
ot' e. igrając z własną wyobraźnią.
Tyiko słaby doświadcza czynem swego władztwa
/.b> t wielka jest potęga ma i me bogactwa!
!Jla ogromu mej mocy w czynie ujścia nie ma
Boska to gra...
Słyjinv KotgaUJ^ry^ rozpoczyna Staff swoją twbt-/o;>u przyczynił się~3o wielu nieporozumień, jakie osnuły-debiut poety; odczytano w nim niemal wyzwanie rzucone. w;atu, coś w rodzaju modernistycznej Ody do młodości, "gdy sonet ów jest tylko projekcją marzenia i cytowana tu -trofa z przedostatniego utworu Snów o potędze komentuje i wyjaśnia, nie pozostawiając żadnej wątpliwości, jakie to znaczenie nadawał poeta takim pojęciom, jak siła. męstwo, łabość, chora Niemoc. Pojęcia te zostały niemal całkowicie odwrócone, gdyż właśnie czyn oznacza tu słabość, a siła objawia się w zdolności marzenia tak absolutnego, że nie pragnie wcielenia. Dlatego można tylko z dużymi zastrzeżeniami mówić o nietzscheanizmie Staffa w tym okresie twórczości. Marzenie Nietzschego prowadzi do wizji jakiegoś nowego świata, jest to marzenie demiurga o nadpla-necie i nadczłowieku, marzenie, które nie chce poprzestać na sobie, lecz żąda wcielenia. Z postawy Nietzschego po-/.ostały w poezji Staffa jedynie pozory. Przejął on od me-m i cc ki ego filozofa mit apoliński, któremu t^tenzaprze^yt woim „orgia/mem dionizyjskim". W paerwsych b o ach Staffa widoczne są ślady
główne dzieła później Staff przełożył) Albo raczej . z
zofa niemieckiego wziął to, co
psychice; nie troszcząc się o resz , e oamięta o słowach w życiu samym w sobie widzi ce , . Pt dynamitem”
Nietzschego: „Nie jestem człowiekiem, jestem >