Danuta Kręywoń
natomiast, gdy umierający nie jest religijny i śmierć dla niego oznacza absolutny koniec wszystkiego. Wielkim wstrząsem dla każdego jest wtedy, gdy umierają dzieci.
„Lęk przed śmiercią wyrasta z określonych biologicznych instynktów, wśród których wyróżnia się zasadniczo dwa: instynkt zachowania gatunku i instynkt zachowania własnego życia. O ile współczesnemu człowiekowi nie tak bardzo zależy na przedłużeniu egzystencji gatunku «homo sapiens» o tyle zawsze zabiega o własne życie i wałczy o nie nawet wtedy, gdy ma małe szanse powodzenia. Życie dla człowieka stanowi tak wielką wartość, że jakakolwiek próba naruszenia go wywołuje gwałtowny protest, a także próbę samoobrony" (T. Szaniawski 1998, s. 31). Lęk przed własną śmiercią pojawia się wówczas, gdy osoba uświadomi sobie nieodwracalność jej wygasania i niszczenia, zerwania wszystkich zewnętrznych i wewnętrznych związków ze światem (T. Szaniawski 1998, s. 33).
Człowiek jest taką istotą, która w chwilach największych strat i cierpień działa wbrew swoim potrzebom. Wtedy, kiedy cierpi potrzebuje ludzi i jednocześnie w tej samej chwili ma chęć się od nich odizolować. Potrzebuje patrzeć w przód, a jednocześnie wciąż upiera się przy spoglądaniu wstecz, nie potrafiąc rozstać się z przeszłością, często rani tych, których kocha, jest wobec nich niesprawiedliwy, bezlitosny, bezgranicznie wymagający i niewyrozumiały.
Obcowanie z chorobą, cierpieniem i widmem śmierci stanowi ogromne wyzwanie nie tylko dla człowieka naznaczonego stygmatem bólu i choroby, ale także dla jego najbliższego otoczenia. Co robić, gdy w życiu człowieka przychodzi moment kiedy cierpienie, jak nie proszony gość „puka” do drzwi i nie czekając na zaproszenie wślizguje się w naszą codzienność i pozostaje nieproszone na krótki, a czasami długi, bardzo długi czas, odciskając piętno na wszystkich domownikach bez względu na wiek, płeć, wytrzymałość emocjonalną i przekonania? W wielu rodzinach zmienia się tempo życia, priorytety, system wartości, relacje z innymi. Zmieniają się plany, pragnienia, marzenia, żądania. Gdy w domu ktoś umiera jest jakby trochę ciszej, spokojniej, łatwiej o refleksję, częściej się słucha, albo lepiej wsłuchuje w drugą osobę, łatwiej jest być, towarzyszyć i tak naprawdę dopiero prawdziwie żyć. Ale czy to dotyczy wszystkich, których ten problem dotyka?!
Oczywiście nie jest tak, że wszyscy, u których ktoś z najbliższych mu osób odchodzi czy cierpi, może, potrafi i chce włączyć się w inny na pozór bieg życia i czasu. Współczesny świat nie sprzyja zwolnieniom w tempie życia, nie sprzyja zaangażowaniu w życie i umieranie drugiej osoby, jej problemy, odczucia i rozterki. Obecna rzeczywistość wymaga od człowieka, aby radził sobie sam ze swoimi emocjami, problemami, każdy musi pilnować tego co tu i teraz, a o przyszłość zatroszczy się kiedyś - kiedy będzie miał na to czas!
Obie postawy, we współczesnym świecie są często spotykane, obie mają swoje uzasadnienie, obie można wyjaśnić i próbować zrozumieć. Jednak dlaczego często bywa tak, żc człowiek naznaczony cierpieniem pozostaje zupełnie sam
134