I.r>2 Ilaydcti lilii te
W dalszym ciągu Hegcl wprowadza rozróżnienie między rodzajem „głębszych uczuć”, takich jak „miłość” i „wyobrażenia religijne i icłi wytwory”, a „państwem w swym zewnętrznym istnieniu, przy swoich rozumnych prawach i obyczajach”. To ostatnie ,jcst teraźniejszością niezupełną, a rozsądkowi dla ich integracji pot rzebna jest świadomość czasów minionych”. Dlatego też, konkluduje, istnieją okresy, które mimo że pełne są „rewolucyj, wędrówek i najgwał-. towniejszych przewrotów, nie stanowią historii obiekt y w-n ej ”. Ich nieobecność w historii obiektywnej jest pochodną faktu, iż „nie wykazują dziejów subiektywnych, ponieważ nie pozostawiły po sobie opisów historycznych”.
Nie mamy powodu sądzić, zauważa Hegel, „by opisy takie w ciągu tak długich okresów czasu przypadkiem zaginęły” — przypuszczalnie „wcale powstać nie mogły”. Stwierdza z naciskiem, iż „dopiero w państwie, wraz z powstaniem świadomości prawa, występują wyraźnie określone czyny, a wraz z nimi jasna ich świadomość, która stwarza możliwość i potrzebę ich utrwalenia”. Kiedy więc, mówiąc krótko, chodzi o narrację dotyczącą wydarzeń rzeczywistych, musimy założyć, że istnieje taki podmiot, którego działanie dostarczy impulsu, aby je odnotować.
Hegel podkreśla, iż właściwym podmiotem takiego zapisu jest państwo, pozostaje ono jednak dla niego abstrakcją. Rzeczywistością, która podlega przedstawieniu w formie narracyjnej, jest konflikt między pragnieniem a prawem. Tam, gdzie nie ma rządów prawa, nie może być mowy o podmiocie ani o wydarzeniach w rodzaju tych, które takiemu przedstawieniu podlegają. Twierdzenia tego nie sposób oczywiście poddać weryfikacji czy też falsyfikacji empirycznej; zarówno „historyczność”, jak i „narracyjność” możliwe są jedynie na mocy założenia wstępnego lub hipotezy, a dodatkowym warunkiem jest tu jakieś wyobrażenie podmiotu prawnego, który ma służyć jako czynnik czy siła sprav c/.a, bądź też podmiot narracji historycznej bez względu na jej formę: od rocznika poprzez kronikę, aż do takiego dyskursu historii, jaki znamy dzisiaj, z jego współczesnymi realizacjami i niepowodzeniami.
Kwestia prawa, legalności czy prawomocności nie pojawia się w analizowanych przez nas fragmentach Roczników Z Sanki Galleti, a przynajmniej nie pojawia się w nich kwestia prawa ludzkiego. Nie ma tam żadnej sugestii, że przybycie Saraccnów oznacza przekroczenie jakiejś granicy, żc powinno było nie nastąpić lub że sprawy mogły się potoczyć inaczej. Skoro wszystko zdarzyło się najwyraźniej zgodnie z wolą Bożą, wystarczy po prostu dane wydarzenie odnotować, zarejestrować je w „roku Pańskim”, w którym miało miejsce. Nadejście Saraccnów ma takie samo znaczenie moralne, jak walka Karola z Sasami. Nie jesteśmy w stanie dociec, czy gdyby annalista pisał ze świadomością zagrożenia określonego systemu społecznego i możliwości jego po-padnięcia w anarchię, przeciw której można by było stworzyć jakiś system prawny, to czy byłby zmuszony uzupełnić swą listę wydarzeń i sprostać wyzwaniu przedstawienia ich w formie narracji.
Z chwilą wszakże, gdy stajemy się wyczuleni na sugerowany przez Hegla związek między prawem, historycznością i narracyjnością, uderza nas, jak często ta ostatnia, czy to w swej odmianie fikcyjnej, czy faktograficznej, zakłada istnienie systemu prawnego, przeciw któremu lub w którego obronie występują w narracyjnych opisach ich typowe podmioty sprawcze. Każe nam to podejrzewać, iż narracja w ogó-
- od baśni ludowej do powieści, od rocznika do w pełni rozwiniętej „historii” — ma związek z zagadnieniami prawa, prawowitości i prawomocności, czy też ogólniej, władzy i autorytetu. W rzeczy samej, kiedy przyglądamy się formie kroniki, która uważana jest za kolejne stadium ewolucji przedstawiania historycznego, podejrzenie to się potwierdza. Im wyższa historyczna samoświadomość piszącego, bez względu na formę, jaką uprawia, w tym większym stopniu jego