dalszym ciągu napływały coraz to nowe partie ochotników, tak że stan oddziału powiększył się do ośmiuset ludzi. Wojska carskie po chybionej obławie zostawiły ich już w spokoju, toteż Rębajło przy pomocy organizacji cywilnej strał się zaspokoić wszelkie potrzeby swoich żołnierzy. Żywności nie brakowało, dostarczono także jednolite uniformy, jak również broń i amunicję.
Obóz znów zatętnił życiem. Z obszernego szałasu, przed którym stał na warcie żołnierz powstańczy, wyszedł Rębajło w krótkim kożuszku w towarzystwie Jagielskiego. Był mroźny ranek. Powstańcy szykowali się do musztry, która trwała od ósmej do jedenastej rano, a potem od godziny drugiej do czwartej po południu. Rębajło spoglądał na nich z zadowoleniem. Ubrani jednolicie w krótkie kożuszki, spodnie polskie wpuszczane w wysokie buty z cholewami, płaszcze z sieraczkowskiego sukna, batorówki barankiem czarnym obszyte. Stopnie oznaczone były galonikami srebrnymi i złotymi wyszytymi na czapce. Oficerowie nosili mniej więcej takie same mundury, byli uzbrojeni w karabiny, ładownice, pałasze i rewolwery, oprócz tego mieli również torbę skórzaną.
Kalita spojrzał na Jagielskiego i rzekł:
— Widzisz, majorze, jak można wyszkolić ochotników przy odrobinie chęci ze strony dowództwa? Jestem z nich zadowolony, to dobry materiał, Ojczyzna będzie z nich dumna. Przejdą do historii, ona potrafi ich docenić.
Jagielski uśmiechnął się wesoło i odpowiedział:
— Sądzę, że oni nie myślą o historii, chcą bronić swojej ziemi i wyzwolić ją z niewoli. Przecież nikt z nas nie będzie niewolnikiem, nikt z Polaków nie zgodzi się z niewolą, jakakolwiek ona by była. To przeczy naszej naturze — naszej polskiej. To wiedzą wszyscy
107