Istnieje szansa, że narkotyk ci się nie spodoba, nie spełni twoich oczekiwań. Są wtedy dwie drogi - albo nigdy już po niego nie sięgniesz, albo - w poczuciu bezkarności - zaczniesz eksperymentować z czymś nowym. Warto mieć świadomość, że przy całej gamie tak różnie działających środków „każdy z nas może trafić na coś swojego”.
Może być i tak, że narkotyk pokaże ci swoje dwa oblicza -działanie, na które czekasz i które ci zachwalano, a następnie „zejście”, „kaca” - stan szalenie przykry i dla ciała, i dla ducha. „Na zejściu” pomyślisz: „nigdy więcej, to okropne”. Ale miej i tę świadomość, że pamięć rzeczy przykrych szybko blednie, za to świetnie pamiętamy rzeczy przyjemne. Może być i tak, że niepomny następstw, weźmiesz znowu, a żeby uniknąć przykrych przeżyć, będziesz przyjmować „działki”, które je likwidują. Z czasem zaczniesz brać „ciągami” - codziennie przez kilka, kilkanaście dni. Później - od „ciągu” do „ciągu” - będziesz sobie i innym udowadniał, że masz nad sobą kontrolę, „bo możesz tydzień czy dwa nie brać”. A tak naprawdę kontroli już nie masz, bo wprawdzie możesz nie brać, ale tylko przez tydzień lub dwa.
Czasami możemy usłyszeć lub przeczytać wypowiedzi osób dorosłych, które osiągnęły znaczny status społeczny (bywa, że i tytuł profesorski) i - powołując się na własne doświadczenie z narkotykami - twierdzą, że jednorazowe próby nie prowadzą do uzależnienia. Warto pamiętać, że to ich nie doprowadziły do uzależnienia - innych mogą. Każdy z nas w dużej mierze widzi to, co chce widzieć, słyszy to, co chce słyszeć. Takie wypowiedzi mogą być wręcz zachęcające - „próbował, został profesorem, nawet się przyznał, że egzaminy zdawał, wspomagając się narkotykiem, więc dlaczego ja nie mogę skorzystać z tej drogi, mnie też się uda”. Częściej jednak nie udaje się. Więcej odpowiedzialności, Panie i Panowie, w tym, co i jak mówicie, co i jak piszecie. Bo czyż to powód do chwały, że w czasie studiów „zaćpało się, zakuło, zdało i zapomniało”?
Po jednej z takich wypowiedzi w prasie przez kilkanaście tygodni podczas zajęć z młodzieżą był to „żelazny argument” za przyjmowaniem amfetaminy.
T^lko jeden piętnastolatek powiedział, że nie chciałby być pacjentem lekarza, który na studiach zdawał egzaminy „na amfie”, ale tylko jeden - to o czymś świadczy.
w fv) t f<-^ »
Można powiedzieć, że właściwie każdy okres w życiu człowieka ma swoje prawa i przywileje, ale ma też i swoje powinności. Bywają chwile, że każdy z nas chciałby się znaleźć w innym momencie życia, niż jest aktualnie.
Dziecko tęskni za dorosłością, „bo dorosłym wszystko wolno”, dorosły za dzieciństwem, „bo nic nie musiał”, przy czym dorosły ocenia dzieciństwo z perspektywy czasu i własnych doświadczeń, dziecko - poprzez pryzmat wyobrażeń i oczekiwań. Pomiędzy dzieciństwem i dorosłością plasuje się „bycie nastolatkiem”. Nie jest się dzieckiem, nie jest się dorosłym. Jest się młodzieżą.
Nikt nie wątpi, że jest to dla człowieka bardzo trudny okres. Okres poszukiwania własnej tożsamości, swojego miejsca w świecie. Okres, gdy chce się znaleźć odpowiedzi na pytania o sens i cel istnienia, o istotę bytu. Młody człowiek czuje się nie-rozumiany. Uważa się za dorosłego, a świat dorosłych to neguje, dla dorosłych jest nadal dzieckiem. Pomiędzy nastolatkiem i rodzicami powstaje „konflikt interesów”.
Młody człowiek pragnie korzystać i z praw dziecka, i z praw dorosłego, dorośli pragną wyegzekwować obowiązki płynące z tychże praw. Młodzież buntuje się przeciwko nakazom i zakazom, uważając, że jej wolność jest ograniczana. Wszak młody człowiek nie nabył jeszcze tej wiedzy i doświadczenia, które uczy, że wolność ma swoje granice, którymi między innymi są prawa i wolność innych ludzi. *
Młodzież „świeżym okiem” patrzy na otaczający nas świat. Zwraca uwagę na wiele rzeczy, których my, dorośli, już nie dostrzegamy. Buntuje się przeciwko zastanemu stanowi rzeczy. Często chce zmieniać te same rzeczy, które i nam przeszkadzały, które my chcieliśmy zmienić, gdy mieliśmy „naście” lat. Nam się często nie udało, z czasem okazało się, że nasze wewnętrzne i zewnętrzne ograniczenia na wiele działań nam nie pozwoliły. Nasze dzieci po prostu nie zdają sobie sprawy z tego, że my w ich wieku nie byliśmy ani lepsi, ani gorsi - tylko bardzo do nich podobni. Obwiniają nas za to, że świat jest taki, jaki jest, że my nic nie zmieniliśmy, że nam tak było, jest i będzie dobrze. Chcemy często ustrzec nasze dzieci przed problemami, które sami mieliśmy, ale warto pamiętać, że nasza wiedza nie zastąpi własnego
31