324 rm /.IA POLSKA OKRIiSU MII, l>ZYWO)LNNL(U>
z. ramionami na biodrach, / płowa do góry zadarli), łaciatymi cieniami gazowany, a błyszczący, śliski i twardy.
Poszedłszy dalej, co kilka kroków uderzali o siebie ustami.
W gęstwinie na wzgórzu widzieli gościnne miasto, a w napotykanych ścieżkach przygotowane dla siebie schody.
Radość pomnażała ich ciało i żywiła nim duszę,
tak że śmiech jej, nim niebo draśnic, na jej bokach się oprze.
a jego słowa, jak jego uda. z boku szersze były niż z przodu.
(idy puścił ji) przed siebie, wiedziała że jego oczy sięgaj;) po ma już niżej, ,ai wzdłuż łydek i dokoła kolan czuła jego silne i czyste spojrzenia, które teraz cieszyły ją jak pocałunki gładziły szczęściem, otulały niebem.
Na płaskim wierzchołku jednego ze wzgórz stanęła, obróciła się i czując jak przez jej ciało ostrymi nićmi przepływa dobroć i siła.
125 szerokim rozchyleniem płaszcza powiedziała: tobie.
W powietrzu czuć było igliwie, słońce, sól morza i woń kobiety, drzewa mówiły żywią) w mroków słoneczne oszycie, bliskim ciepłem grzała, nic nic zdradzając, cisza, szmer, który przebiegał lasem, krył się we wrzosów kole szczodrem 130 a wierzchołek wzgórza był tylko jej dreszczem.
Leżała na swym płaszczu, owo- -.....lW1:l w P,aszcza Po|y;
klęknął, gładził -'owal. objął, ścisnął, rozłupał, iwwa mówiły tylko żywicą, nic nie zdradzając ciszą, bliskim ciepłem grzało mroków słoneczne oszycie.
,J5 wierzchołek wzgórza krył się we wrzosów kole szczodrem, a szmer, który przebiegał lasem, był tylko ich dreszczem.
Ona zaciśniętymi palcami wrastała w trawę, on obejmując jej boki swej woli otwierał wrota: ona czuła się kawałkiem tej ziemi na której leżała.
Hn on nic, on miał tu tylko jeszcze jedno loże:
ona pogrążyła się we wszystko i wszystkiego stała się cząstki), on nic. on w to się pogri|żył. z czego w swe dzieło wyskoczy.
Gładcy, giętcy, gładcy jak trzcina, giętcy jak cięciwa na trzcinie, uściskami kawałkowani, w kawałki ciał wsunięci.
145 wtarci we własne skóry, powodzi;) sutych chwil zalani, nadzy,-brunatni, opryskani słońcem, owiani zielenił), kapać będt) w sobie swe różnice, nim minie godzina strzeżona wrzosów wysokimi płomieniami.
RI-CF W TRAMWAJU
Ręce. ręce. jedna ręka, pól ręki.
tu na koszyku ręka wychudzona blada.
lam ti sufitu w skórzanym orczyku...
a tu w rękawiczce przegub okrąglutki miękki.
a tam w rękawie, hi hi, ręka-zdrada.
Nie widziećI nie słyszeć tego r;(k krzyku! Ręce. ręce, jedna ręka. druga ręka. palce, palce, palce zgięte prostopadle, wierzch ręki z niebieskimi bladymi żyłami, i znowu ta ręka mięsista, mięsista, miękka, i ta z żyli) wypukli) jakby obita na kowadle i znowu ta co rękawiczkę lamie, nie, nie ta. tamta, tamte chude palce, ręka na koszyku, ręka wybladlej kobiety, żółta, bezmięsna, zgrubiałe stawy, koniec palca jak kikut pozostały po walce.
KI,VI W TRAMWAJU
Z tomu: Na przykład, Kraków' 1931,
w'. 3 orczyk tu: dróżek poziomo zawieszony, ze skórzanymi uchwytami, służącymi do trzymania w czasie jazdy tramwaju.