Młoda Polska
Przybyszewski dramaty pisał przez cale życie. Pierwszy, Dla szczęścia, powstał w Niemczech w roku 1894 (Das grosse Głiick), ostatni, Mściciel, w 1926 roku w Warszawie. „Genialny Polak” odnosił ogromne sukcesy jako dramaturg, zwłaszcza jego wczesne sztuki spotykały się z entuzjastycznym przyjęciem polskiej publiczności teatralnej: obrzucano autora kwiatami na scenie, a paniom „rękawiczki pękały od oklasków”, jak donosił jeden z recenzentów po premierze Złotego runa Jeszcze goręcej odbierano jego sztuki w Rosji, gdzie w pierwszych latach XX wieku uchodził za najbardziej popularnego i jednego z najwybitniejszych przedstawicieli europejskiej dramaturgii.
Przybyszewski stworzy! 11 sztuk, z których do najciekawszych należą niewątpliwie napisane już w języku polskim: Złote runo (1901), Goście (1901) oraz Śnieg (1903). Teoretyczne uzasadnienie własnych koncepcji dramaturgicznych zawarł w tekście O dramacie i scenie (powst. 1902), w którym dokonuje istotnego rozróżnienia między „dramatem starym” (przedibsenowskim), opartym na zewnętrznym konflikcie, a „nowym”, który rozgrywa się w duszy bohatera i polega na walce indywiduum z sobą samym. Przybyszewski porównując dramat nowoczesny z tragedią antyczna zauważa, że:
Bohater greckiego dramatu jest zabawką w rękach bogów; bohater nowoczesnego dramatu jest również zabawką, ale własnych instynktów.
(O dramacie i scenie, [w:] Wybór pism, s. 283)
Zadaniem nowego dramatu jest oddanie prawdy wewnętrznej bohatera, akcja zewnętrzna przestaje mieć więc znaczenie, istotne stają się refleksy uczuć, przeczuć, lęków, wyrzutów sumienia, wyrażające prawdę „nagiej duszy”. Ta koncepcja paralelnej mowy duszy przypomina dramaty Maeterlincka, Przybyszewski jest jednak mniej radykalny od belgijskiego symbolisty: jego postaci są tworami rzeczywistymi, choć pozbawionymi szczegółowych atrybutów realności. Ekspresja głębinowego życia duszy lub projekcja podświadomościowego „ja” dokonuje się za pomocą oryginalnej koncepcji „symbolicznej postaci”, o której tak pisze Przybyszewski:
Wyławiam z duszy działającego to wszystko, co tragedię jego życia stanowi i tworzę nową postać, tworzę zatem projekcję wewnętrznej walki i rozterki (...). Zamiast nudnych opowiadań i monologów widzę żyjącą postać, spółdziałającą, która traci w pewnej części symboliczny charakter i staje się przyjacielem lub wrogiem, nieznaną i ukrytą na dnie duszy potęgą (...) lub też strasznym gościem, co w sercu człowieka się zagnieździł.
(O dramacie i scenie, s. 297)
Ów „straszny ą z powodu popełń wający się w ero1 W Złotym mnie której finał rózg przez Ruszczyca jego samobójstv łości, Rembow< strzałem z pist ucieczki przed ny, ale są wyrzi go tylko pozon bie wielki, choi Miłość dla i nego, nic dziw skiego, Śniegi szlacheckim d nym samobój: scy się kochaj
♦ Stanisław P cia. Dramat» Warszawa 19 (Kraków, Bibl
-46-