wojenny. Ale i tu, i u Przyborowskłego złamanie rozkazu kończy się pięknym zwycięstwem. Dwernicki wita niezdyscyplinowanych krakusów okrzykiem: „Dzielnieście się spisali, zawsze Polak tak bije”. W ludowej piosence, u Przyborowskiego i w zabawie okazuje się, że nie wódz ma rację, ale dzielny żołnierz uniesiony bohaterskim animuszem. Jego bohaterstwo okupuje ostatecznie niesubordynację. Napoleon pod Jeną również wybaczył tę samowolną szarżę bohaterowi. Nie tylko wybaczył, ale i bitwę wygrał, a może wygrał między innymi i dlatego. Bohater miał swój wkład w zwycięstwo, i to uzależniony nie tylko jego osobistym męstwem, ale i słuszną decyzją. I nic się ostatecznie złego nie stało. Bo w chwilę potem, gdy cesarz przyjedzie na pobojowisko, bohater znajdzie swoje skromne miejsce w historycznej chwili, a całą swą chwałę przeniesie na Napoleona:
,,Przed nami, wolnym stępem jechał cesarz, ów cesarz, którego czoło zdobiły takie laury, jak Marengo, Piramidy, Ułm i tyle innych zwycięstw (...) zdawało mi się, że patrzę na istotę nadziemską, na półboga niemal. Taka to jest potęga geniuszu!” 31
Pierwsża bitwa, ten chrzest bojowy, jest dla młodego bohatera przeżyciem na wpół sennym. Z czynów swych niezupełnie zdaje sobie sprawę działając jak pod narkozą:
„Jam wypalił z pozostałego pistoletu i chwyciwszy za szablę spiąłem konia, i nic nie widząc, zaślepiony niejako, skoczyłem naprzód” 32.
W tym zaślepieniu, wsparty z lewa i z prawa przez dorosłych towarzyszy, przebędzie somnambuliczną szarżę dlatego tylko, że nie ma już innej drogi. Nie ma jej praktycznie, bo tylko przez bitwę można dojść do określonego celu, i nie ma jej teoretycznie, bo uchylić się od bitwy to* zostać tchórzem. A bohater powieści dla młodzieży tchórzem być nie może.
W bitwie trupy padają gęsto, ale stosunek strat po obu stronach ma również zabawowe rozliczenie. Gdy po naszej stronie jest jeden lekko ranny, to po stronie przeciwnika trzech zabitych, dwóch pokiereszowanych i dwóch -wziętych do niewoli. W tym jest również charakterystyczny dla zabawy podział ról. Te trupy, ranni, wzięci do niewoli po stronie przeciwników inaczej się liczą. Ich tragedia jest obojętna, ich polegli w stosunku nieproporcjonalnym służą do przekonywającego określenia zwycięstwa. Ranny czy zabity po naszej stronie — to człowiek z nazwiskiem, którego czytelnik polubił i którego śmierć musi przeżyć głębiej i serdeczniej. Dlatego też nie może autor szafować lekkomyślnie tym wzruszeniem i współczuciem czytelnika. Straty po stronie wroga liczą się natomiast tak jak drewniane figurki na sportowej strzelnicy. Śmierć nie jest śmierci równa, nie można tu utrzymywać realnych w prawdziwej bitwie, ale nieprzekonujących w zabawie proporcji. Przecież i u Sienkiewicza bohaterowie biegli we władaniu szablą mają na rozkładzie tylu nieprzyjaciół, że nie da się tego przyjąć w realistycznej sytua-