nić. „— Dobrze — mówi żabka — nawlecz igłę”. U Mickiewicza Pan Żaba siedzi w studni i „miłością dyszy do Pani Myszy”. Sie jej prezenty, śpiewa pieśni, ale ona nie jest skłonna być jego żoną. Czy stąd płynie wniosek: nie dla żaby mysz?... Nie. Bo wiersz kończy się żartem: „Że co? Że co? — Że pstro!” Prosię (u Brzechwy) nie może uwolnić się od zalecanek gęsi. Perswaduje prosię, że są niedobrani, „bo zauważ, że ja chodzę, a ty fruwasz”.
Na to gęś odpowie znowu:
— Domowego jestem chowu.
Fruwam raz na sześć miesięcy,
Zęby nie tyć, i nic więcej.
U Brzechwy komizm najczęściej wynika z gry słów, więc i tu gęś, wyczerpawszy wszystkie argumenty, mówi ze złością: „nie będę ciebie prosić (...) teraz wiem, że jesteś prosię”.
Wątek niefortunnych oświadczyn i ewentualnych zabawnych mezaliansów, potraktowanych żartobliwie, znalazł się we współczesnej piosence radiowej. Wspomnijmy tu Kaczuszkę i Mak, jak i śpiewane przez Mi-chotka propozycje matrymonialne robione żabce przez misia. Już nie po raz pierwszy stwierdzamy wędrówkę dziecięcych, bajeczkowych motywów do masowej piosenki od ludu — przez dzieci — znów do ludu (cała Polska śpiewa). To jeden kierunek.
OD SATYRY I KABARETU
Ale w pierwszym dwudziestoleciu, a właściwie jeszcze wcześniej — od epoki Zielonego Balonika — ludowy tekst, stylizacja (np. pieśni dziadowskiej) stały się przedmiotem trawestacji w szopce politycznej, w kabarecie literackim. Obok ludowo-wiejskich ludowo-miejskie, z przedmieścia: Krowodrzy, Targówka, Bałut i Ochoty. Na tak odkrywczy kształt w literaturze dla dzieci bajeczki Brzechwy wpłynęła przede wszystkim jego wcześniejsza produkcja kabaretowej piosenki i wiersze satyryczne. Oto przykład kilku wyliczankowych konstrukcji jego wierszy satyrycznych, pisanych w różnym „nastroju”, zastosowanych do 'często bardzo różnych treści: Ballada o dwudziestu dwóch mordercach, którzy zawiśli w Norymberdze; wylicza po kolei różne dobroduszne i poczciwo-miesz-czańskie hobby każdego: „Jeden hodował kwiatki, drugi miłował dziatki, trzeci do nart miał zapał, czwarty motylki łapał...” itd. A finał poczciwych „zbójców” z bajeczki?... Wszyscy zawiśli w Norymberdze. „Czy to kara nie za sroga?”... Bezpośrednio po wojnie, w atmosferze norymberskiego procesu, ta nie dopowiedziana wina i jedynie istotny — ludobój-C2y — proceder „zbójców” nie wymagały przypomnienia. Po latach,
81
€ — literatura osobna