84
kanie. Wiemy dobrze, że w tyin wypadku ścisła logika jest największym absurdem, bo tu nie logika, lecz psychologia rozstrzyga, a ta powiada nam stanowczo: czcin więcej ktoś potrzebuje, tern lepiej szafuje swym czasem, tein skrzętniej zamienia go na pieniądz.
Trzeba nam też zbadać, jak lud wiejski szafuje czasem i wiedzieć, ile w danej wsi godzin pracy wypadnie w roku na chłopa pilnego, średniego w pilności i na leniucha. Ja twierdzę, że wieśniak — przy równym stopniu pilności — pracuje mniej od lekarza, pisarza, profesora. Tak np. profesor gimnazyalny pracuje tygodniowo około 60 godzin, odjąwszy mu wakacye, pozostanie i tak w stosunku rocznym godzin 50 na tydzień — pracy umysłowej ł). W Krakowie jest lekarz, do którego wchodzi się za biletami numerowanemi, o które trzeba się nieraz dzień przedtem postarać; pacyentów przyjmuje od 8 rano, jeździ do nich na miasto, wyjeżdża do nich na prowincyę, pracuje w klinice i na Wydziale lekarskim; ilość jego godzin roboczych wynosi przynajmniej 70 tygodniowo. Każdy z wziętych naszych lekarzy ma ich około 40. Znam literata, który pracuje przynajmniej 70 godzin na tydzień przez caluteńki boży rok; znam uczonego, który ciężką dotknięty niemocą pracuje godzin 60. Średnia pilność w tej warstwie wynosi mniej więcej 36 godzin. — Urzędnik manipulacyjny pracuje tygodniowo 52 godzin, ale w len sposób, że praca ta polega mniej więcej w czwartej części na fizycznej obecności w biurze; ścisłe obliczenie da tedy godzin 30 pracy już mechanicznej. — Największa rozmaitość godzin pracy u rzemie-
') 18 godzin lekcyj szkolnych, 6 na poprawianie zadań, 1 na in-wigilacyę, 1 na konferencyę, 1 dla rodziców swych pupilów, 6 na przygotowywanie się do szkoty, 2 na pisaniny różne z powodu szkoły; dotychczas godzin 35 tygodniowo. Ponieważ atoli la praca absolutnie nie może mu wystarczyć na utrzymanie rodziny, bierze więc lekcye prywatne itp., czego miewa nieraz wyżej 20 godzin; choćby tylko 15, mamy już razem godzin 50, nie pomyślawszy jeszcze o czasie potrzebnym na dalsze własne kształcenie się.
ślnika; niektórzy dochodzą do 80 godzin, niektórzy schodzą do 40, jeżeli są czeladnikami (bo przymus), ale wśród majstrów są leniuchy, które potrafią pracować tylko 10 godzin tygodniowo, sądząc, że majsterstwo na lem właśnie polega. Każdy człowiek inteligentny, któryby rozzuchwalił się pracować tylko 10 godzin na tydzień, umarłby z głodu — majstrowi nic się nie stanie! Murarze pracują w stosunku rocznym zaledwie 82 godzin tygodniowo, wliczywszy już w to drobne roboty zimowe. Owi zaś ludzie, stojący na rogatkach krakowskich w mundurach z źelaznemi drążkami w ręku, pracują (odliczywszy fizyczną obecność) mniej więcej 8 godzin tygodniowo; człowiek inteligentny przy takiem zajęciu umarłby na brak zajęcia. Za to pomocnicy sklepowi w >handelkach« pracują tygodniowo po sto godzin i więcej.
Gzem wyższy stopień oświaty, tern większe zamiłowanie do pracy; jest pewien stopień braku oświaty, na którym pracę uważa się ii tylko za klątwę żywota. Zapytajcie głupiego, coby robił, mając majątek; odpowie: Nic!
Jestlo ważną rzeczą, żeby raz wreszcie wiedzieć, na którem miejscu w tej hierarchii pracy ustawić polskiego chłopa (o ruskiego wątpliwości podobno niema); obawiam się, że wcale nie tak wysoko' wypadnie mu siedzieć, jak się powszechnie przypuszcza, i rzecz to naturalna, bo pracowitość bywa pro-porcyonalną do oświaty. A jednak dopuściłby się oszczerstwa, ktoby Mazurowi zarzucił próżniactwo; gdy robi, robota pali mu się w ręku, a znój i pot nie zwracają nawet jego uwagi. Chodzi tylko o to, przez ile czasu robi, a przez ile nie robi? Trzeba dojść, ile ma wolnego czasu chłop usilnej, średniej i małej pilności, a następnie wybadać, co on sobie poczyna z tym wolnym czasem? Jaką cząstkę poświęca życiu towarzyskiemu (w domu, a w karczmie), jaką umysłowemu a jaką nudom i drzymce? 0 ile też zdarzają się już na wsi narzekania na brak zajęcia, o ile chłop, mając czas wolny, wyszukuje sobie zajęcia, umyślnie, żeby nie próżnować? Wtenczas dopiero będziemy wiedzieć, jak szafuje swym czasem.