V
swoi i ono
Nic każdy, kogo uważamy za różnego od nas, jest przez nas definiowany jako obcy. Ale określając kogoś jako obcego, tym su. mym stwierdzamy, że jest on od nas różny. Obcość implikuje róż-ność.
„My i My", „My i Oni”, „Nasi i Wasi", „Swoi i Obcy" — przez cala ludzkość przechodzi ten podział i zawsze przechodził. Pod jego kątem w życiu codziennym, w naszych filozofiach i teoriach historycznych czy socjologicznych klasyfikujemy ludzi, z którymi stykamy się bezpośrednio czy pośrednio, O których słyszeliśmy i o których myślimy. Podział ten jest zasadniczy dla wszystkich cywilizacji, dla wszystkich etapów historycznych.
„Obcy” nic są „swojakami". Nasz stosunek do nich nie zawsze musi być wyraźnie antagonistyczny. Może być neutralny, może być zabarwiony życzliwie. Wpewnych wypadkach może być nawet życzliwy. Nigdy jednak nic jest on nacechowany tą intymnością, bliskością czy ufnością, jaką nacechowany jest nasz stosunek do „swoich". Zawsze jest tu jakiś dystans, najczęściej połączony z dozą nieufności. YV każdym wypadku kategoryzacja jest stanowcza: obcy nie jest swoim.
Jednakże jeżeli od tej ogólnej kategoryzacji przejdziemy do konkretnych postaw i zachowań się ludzkich, to okaże się, że sprawa nie jest tak prosta. W praktyce podział na swoich i obcych nie jest czymś sztywnym ani jednoznacznym. I im bardziej od ogólnych teorii przechodzimy do konkretnych faktów życia, tym mocniej uderza nas płynność i wieloznaczność tej zasadniczej kategoryzacji.
Różnym jest się pod jakimś względem czy ze względu na coś. Tak samo i obcym. Obcym jest się ze względu na coś, i to coś jest zawsze podstawą naszej definicji obcego. Obcym jest nie nasz krewny, obcym jest człowiek innej narodowości, innego wyznania, innej grupy zawodowej czy zabawowej. Obcym jest mieszkaniec innej miejscowości, innego domu czy innej ulicy. Jest niezli-
czonii ilość okoliczności, które mogił służyć nam za podstawę do wykreślenia linii „My i Oni”, do definiowania naszych bliźnich jako obcych. Zawsze tu wchodzi w grę element negatywny; obcy jest ten. kto nie jest taki juk my; czy też — obcy jest taki, jakim my nie jesteśmy.
Zauważmy jednak, żc takie określenie obcego jako kogoś, kto nic jest taki jak my, nie opiera się na jakimś stałym i niezmiennym systemie kryteriów. Obcym jest zawsze ktoś, kto jest od nas różny zc względu na jakieś cechy, które przypisujemy sobie i swoim. Co więcej, cechy te nic są czymś danym raz i na zawsze, ale ulegają stałym przemianom.
W izolowanym osiedlu obcym bywa każdy, kto przybywa z zewnątrz, kto się tu nic urodził, czy też nie ma tu bliskich i licznych krewnych. Taki przybysz nawet po całych dziesięcioleciach przebywania w tym samym miejscu będzie wciąż uważany za „obcego”, będzie traktowany z pewną rezerwą i nieufnie. Nieraz aż do końca długiego życia będzie uważany za tego, który „nic przynależy". Człowiek ten, poza tym, że nie jest „miejscowy" — ani językiem, ani religią, ani obyczajem, wyglądem, przekonaniami, całą kulturą nie musi się różnić od reszty otoczenia. Nie przestanie jednak być obcym. Brakuje mu cechy, która w przekonaniu tubylców jest zasadnicza: nie jest człowiekiem miejscowym.
Ale w każdej zbiorowości ludzkiej — niekoniecznie terytorialnej i niekoniecznie izolowanej — obcym może być każdy, kto nie jest „miejscowym”. Dla zabawowej bandy wyrostków obcymi są dzieci z sąsiedniej ulicy, nawet — z sąsiedniego domu. Obcym jest każdy, kto nic należy do stowarzyszenia czy zespołu towarzyskiego, w których uczestniczę, do szkoły, w której się uczę albo w której nauczam. Obcym jest każdy, kogo osobiście nie znam lub znam bardzo słabo. W naszych codziennych stosunkach międzyludzkich bez przerwy i w najrozmaitszych sytuacjach i kombinacjach definiujemy ludzi jako obcych lub swoich.
Cały szereg niezmiernie doniosłych instytucji społecznych i prawnych polega na rytuale „uswojszczcnia” obcych, na wpro-
79