Przekaz medialny w ostatnich latach radykalnie zmienił się pód względem tego, co może być w nim powiedziane. Doszło do tego, że właściwie może być przekazywane wszystko (choć nie w każdym medium). Jednak niszczenie tabu oraz wolność bez granic, czyli bez odpowiedzialności, niesie zagrożenia. Łamane są systemy społecznej i jednostkowej obrony i samokontroli. W obawie przed skutkami pojawiają się próby konstruowania prawnych i etycznych ograniczeń, przyjmowanych dobrowolnie i świadomie, ale też i narzucanych.
Inny aspekt wymiaru co? w mediach łączy się z tym, co ważne/nieważne. Medialna hierarchia ważności spraw kłóci się czasami z wyczuciem różnych grup społecznych. Nie do końca przyjmowane jest hasło, że media kreują nie tylko obraz świata, ale i sam świat, że istnieje tylko to, co zyska medialny żywot,
W decyzjach dotyczących co? i jak?, uwikłanych w komercyjne traktowanie dyskursu medialnego, często rezygnuje się z przekazów bardziej złożonych (np. artystycznych i naukowych), kreując uproszczony obraz świata. Łączy się to z preferowaniem kolokwialnych środków językowych.
Tekst medialny funkcjonuje w ścisłej więzi ze swoim szerszym i węższym kontekstem (kulturowym, historycznym, politycznym, sytuacyjnym itd.). Ten kontekst w znacznej mierze decyduje o jego budowie i recepcji. Znaczenie przekazu to gra jawnych i ukrytych intencji nadawcy, literalnego i „podtekstowego” sensu przekazu oraz interpretacji odbiorcy (nie zawsze zgodnej z intencjami autora).
Wróćmy do przytoczonego wyżej tekstu J. Pilcha, ale przez pryzmat innego sportowego felietonu z „Nowej Trybuny Opolskiej” (4-5 września 1999 r.). Oto jego fragment:
Niestety, w Sewilli pewny siebie polski światowiec nie znalazł uznania u sędziów dla swoich dalekich chodów i został zdyskwalifikowany za niepramdłowe maszerowanie.
Z krajowej perspektywy, zapiekli miłośnicy - także dobrze sprzedawanych przez mistrza własnych intelektualnych talentów - klasy Roberta Korzeniowskiego poczęli oskarżać przede wszystkim arbitrów sewilskich chodów o spisek przeciw Polakowi Głos zabrali nawet tacy publicyści, którzy ostatni raz maszerowali w pochodach pierwszomajowych, a jeden z nich napisał w „Rzeczpospolitej” tak:
„W telewizji dobrze było widać co i jak. Korzeniowski szedł jak trzeba, ale za-, biegł mu drogę jakiś upiorny karzeł w kolarskiej czapeczce i zaczął machaćprzed nosem mistrza czerwoną kartką. Nasz ćhodziarz posłuszny jak dziecko przerwał chód i usunął się na bok. Otóż gdyby mnie się coś takiego zdarzyło, gdybym ja szybkim krokiem przeszedł za friko 40 km, gdybym był w pośpiechu i gdyby nagle zagrodził mi drogę jakiś karzeł z czerwoną kartką, strzeliłbym karła w mordę, tak że by mu kartka zbielała, i szedłbym dalej”.
„Patriotyczna ”postawa lekkoatletycznego szalikowca z dostępem do najpoważniejszych tytułów prasowych w Polsce (bo Jerzy Pilch pisuje także m.in. w „Polityce”) powinna być jak najszybciej zignorowana, bo nawet szefostwo naszej ekipy a) Sewilli nie uznało za stosowne składać protestu przeciwko rzekomej krzywdzie Korzeniowskiego przede wszystkim dlatego, iż ten rzeczywiście był źle przygotowany do mistrzostw i niedostatkiformy próbował nadrabiać biegiem.
A swoją drogą -po co są jakieś tam chody; skoro główna sportowa maksyma nawołuje, aby sportowcy robili wszystko szybciej, wyżej, dalej (citius, altius,for-tius), aleprzecież nie wolniej. -
Pozostawiam owo nieporozumienie bez komentarza,
Godzić W., 1999, Telewizja jako kultura, Kraków.
Kerckhove de D., 1997, Powłoka kultury. Odkrywanie nowej elektronicznej rzeczywistości, Warszawa.
Krzemień-Ojak S., A, Kisielewska, Z. Suszczyński (red.), 1997, Kultura i sztuka u progu XXI wieku, Białystok.
OngW.J., 1992, Oralność ipiśmienność. Słowo poddane technologii, Lublin.
Suszczyński Z. (red.), 1999, Słowo w kulturze mediów, Białystok,