Sir James Frazer i jego Złota Gałąź
przekonanie, iż rozwój wszystkich ludów i ich kultury jest absolutnie jednakowy. Ewolucyjny charakter tej metody polega również na tym, że jej ostatecznym celem jest zbudowanie rozwojowych schematów, to jest ustalenie kolejności występowania w czasie kulturowych kompleksów z punktu widzenia różnych kryteriów, głównie prostoty i złożoności zjawisk oraz stopnia ich podobieństwa do kultury europejskiej. W Złotej Gałęzi taki schemat przedstawiony został najpełniej w rozdziale ostatnim, gdzie Frazer magię uznaje za wcześniejszą od religii i nauki.
Metoda ewolucyjno-porównawcza została odrzucona przez późniejszych badaczy. Twierdzenia, na których się ona opiera, są nie do przyjęcia jako ogólne założenia badawczego postępowania. Metoda ta lekceważy zasadę, że aby dojść do ustalenia regularności w przebiegu ^ogólnego rozwoju’ należy najpierw'“ż^anżeWKĆ-hiśtónę poszczególnych ludów i ich kultury. Tym właśnie nie zajmowali się ewolucjoniści. Dlatego też należy z dużą ostrożnością traktować ich rozwojowe schematy, w tym także schemat Frazera, który zresztą i z innych względów wzbudza niemałe wątpliwości.
Inną wadę metody ewolucjonistów z Frazerem włącznie stanowi schematyzm. JByli oni tak pewni, że rozwój różnych ludów szedł zawsze "jednakowymi drogami, iż wszelkie podobieństwa traktowali jako świadectwo przynależności do jednego kompleksu zjawisk. Tymczasem były to często tylko podobieństwa w zewnętrznych rysach danych zwyczajów, które poza tym mogły posiadać zupełnie odrębny charakter.
Schematyzm w traktowaniu kulturowych podobieństw nie jest obcy i Frazerowi. Opisując poszczególne zwyczaje czynił to możliwie dokładnie i nie ograniczał się do wskazania ich rysów wspólnych z innymi zwyczajami, jak to czynili często inni ewolucjoniści. Tam jednak, gdzie interpretuje różne zwyczaje i formułuje uogólnienia, postępuje często w sposób schematyczny. Wystarczają mu nieraz zewnętrzne podobieństwa, aby zaliczyć różne zwyczaje do jednego kompleksu i przyjąć jedną ich interpretację.
Przykładu takiego postępowania dostarczają m. in. analizy Frazera poświęcone zwyczajom żniwnym. Wielu czytelnikom znany jest zapewne polski zwyczaj symbolicznego wiązania przez żniwiarzy osób przechodzących obok pola, na którym odbywa się żniwo, przede wszystkim gospodarza. Wiązanie ma na celu uzyskanie datku. Sens tego zwyczaju według Frazera, podany zresztą za Mannhardtem, polega na symbolicznym schwytaniu ducha zboża i zabiciu go. Frazer ustala ten sens łącząc na podstawie paru zewnętrznych podobieństw różne zwyczaje europejskich chłopów ze zwyczajami i mitami ludów z wschodniej części basenu Morza Śródziemnego i ludów pierwotnych. Celem powyższej interpretacji jest wykazanie, że u wszystkich ludów na wczesnych etapach rozwoju występowała wiara w duchy zboża, istniały określone obrzędy magiczne, mające zapewnić większe plony itp.
Taką interpretację polskiego zwyczaju wiązania osób przechodzących obok żniwiarzy trudno jest uznać za przekonywającą, co wykazuje m. in. Stanisław Bystroń w pracy Zwyczaje żniwiarskie w Polsce.13 Niesłuszne jest także łączenie tego zwyczaju w jeden kompleks z mitem o Lityersesie i z innymi obyczajami, z którymi łączą go powierzchowne podobieństwa.
Podobnie rzecz ma się z Frazerowską interpretacją takich zwrotów jak „wilki chodzą” w zbożu i podobnych, używanych u nas na określenie falującego zboża. Zwroty tego rodzaju według angielskiego antropologa również świadczą o wierze w ducha zboża i o istnieniu niegdyś całego kompleksu kultowo-magicznych zjawisk, charakterystycznych dla wczesnego etapu rozwoju ludzkości. Jak wykazują badacze, interpretację taką trudno uznać za przekonywającą.13 Na nich zaś i na interpretacjach do nich podobnych, choć mniej rażących, opiera się pewna część wniosków Frazera. Uważny czytelnik spostrzeże, jak dalece są one hipotetyczne i dowolne.
Wskazując na błędy w interpretacji różnych zwyczajów w Złotej Gałęzi, związane z brakami metody ewolucyjno-porównawczej w ogóle, należy zastrzec się, że bynajmniej nie każde doszukiwanie się podobieństw między zwyczajami odległymi w czasie i przestrzeni należy uznać za wadliwe. Analiza porównawcza zjawisk występujących w różnych kulturach przynieść może bardzo wiele również przy wyjaśnianiu tych zjawisk, co wiąże się z faktem, iż mimo odrębności różne kultury ludzkie mają ze sobą wiele wspólnego. Analiz takich nie brak u Frazera. Są to między innymi analizy różnych zjawisk kultury antycznej, rozpatrywanych w związku z obyczajami ludów niecywilizowanych.14
u Kraków 1916, s. 234—236.
u Por. St. Bystroń tamże, s. 3, 29. Por. także K. Moszyński, Kultura ludowa Słowian, cz. II, z. 1, s. 537—538, Kraków 1934, oraz St. Poniatowski, Etnografia Polski w encyklopedii „Wiedza o Polsce”, t. 5/III, s. 314, Warszawa b. r.
14 J. Harrison zwraca uwagę, że dopiero Frazer przekonał wielu badaczy starożytności, iż zestawianie zwyczajów i wierzeń greckich i rzymskich z wierzeniami współczesnych ludów niecywilizowanych może przynieść dobre rezultaty (por. J. E. Harrison, Reminiscences of a Studenfs Life, London 1925, s. 82). I on jednak nie przekonał wszystkich. Wielu filologów klasycznych, zwłaszcza niemieckich, z oburzeniem patrzyło na stawianie w jednej płaszczyźnie Greków i Rzymian z „dzikusami” z Nowej Gwinei czy dorzecza Amazonki. Wybitny filolog klasyczny Ulrich von Wilamowitz-Mollendorf nazywał pogardliwie to, co robił Frazer, „Bo-tokudenphilologie,> — filologią Botokudów.
2 — Złota Gałąź 17