nie oznajmiało chwilą przyjścia na świat dziecka, choj żaden herold nie obwieszczał tego.
(w takim właśnie życiu, które Arapeshowie, wedle swych przekonań, wiedli niezmiennie od wieków — z przeszłością znaną tylko z opowieści, w czasie pozbawionym trwania i w miejscu, gdzie każda skała i drzewo służyły do stwierdzenia i umocnienia tego, co niezmienne i minione — starzy, młodzi i ludzie w średnim wieku wysyłali i odbierali informacje tego samego typu: w ten właśnie sposób jest się człowiekiem, w ten sposób chłopcem lub dziewczyną, w ten sposób najstarszym lub najmłodszym dzieckiem, w ten sposób staje się członkiem klanu najstarszego brata lub członkiem klanu młodszego z rodzeństwa. Ten, kto się urodził w połowie wsi, której patronem jest jastrząb, będzie w przyszłości podczas ceremonialnych biesiad wygłaszać długie przemówienia, a ten, kto się urodził w drugiej połowie wsi, której patronuje kakadu, mówić będzie krótko. Z podobną łatwością dziecko uczyło się od początku, że wielu spośród jego rówieśników nie dożyje dojrzałego wieku. Szybko się dowiadywało, że życie jest bardzo kruche. Odebrać je można noworodkowi, gdy się okaże, że jest innej płci niż oczekiwano. Niemowlęta tracą życie, gdy ich matkom zabraknie mleka, zanim dzieci będą mogły żywić się czym innym. Wreszcie można stracić życie, gdy ktoś ze współplemieńców powodowany gniewem skradnie zrzynek paznokci lub włosów i odda go czarownikom z wrogiego plemienia. Dziecko uczyło się też, że posiadanie ziemi nie jest pewne i trwałe, że są w okolicy opuszczone wsie, których drzewa nie dają cienia nikomu. Poznaje też nazwy bulw, których już nikt nie potrafi hodować, bo zostały stracone ich nasiona i zapomniane zaklęcia, dzięki którym rosną. Pozostały tylko puste nazwy. Strat tego typu nie uważano jednak za zmianę. Był to raczej zwykły i powracający stan rzeczy w świecie, gdzie wszelka wiedza nieuchronnie ulega zapomnieniu, a wszystkie cenne przedmioty zrobione są przez obcych ludzi i muszą być od nich sprowadzane. Taniec, którego wyuczyli się dwadzieścia lat wcześniej, rozprzestrzenił się już we wsiach położonych z dala od wybrzeża i jedynie antropolog stojący poza systemem ich kultury lub wyjątkowo członek obcego, choć sąsiadującego z Arapeshami, plemienia mógł w oparciu o pogląd, że Arapeshowie są szczególnie zacofanym plemieniem, odróżnić w ich tańcu elementy przynależne do dawnej tradycji od zapożyczonych przed dwudziestu laty.
Poczucie bezczasowości i nieograniczona domena zwyczaju, które spostrzegłam wśród Arapeshów, wraz z pewnymi akcentami lęku i obawy, że cała ich wiedza zginąć może na zawsze i że istoty ludzkie, z pokolenia na pokolenie mniej liczne mogą ulec kompletnej zagładzie, było tym bardziej niezrozumiałe, że Arapeshowie nie żyli jak mieszkańcy izolowanych wysp zupełnie odcięci od reszty świata. Ich wsie rozciągały się w poprzek łańcucha górskiego od brzegów morza do równin w głębi kraju. Arapeshowie podróżowali, handlowali i kontaktowali się z ludami mówiącymi innymi językami i żyjącymi według innych, choć dość zbliżonych zwyczajów. To poczucie identyczności wyznaczone przez znaną
35