60
Iiuk coraz słabszy, oddala się. głuszy!
I siał ucichło martwość w jego duszy!
1’czuł samotność i serce zatwardził,
Jakby ostatni przyjaciel nim wzgardził.
1 ółnoc przed drzwiami usłyszał stąpanie. Krok lekki * coraz pomknie się, i stanie.
Skrzypią pod kluczem klamka zardzewiona.
Ona!» - przeczuło serce — tak, to ona!
Anioł stróż jego! jakie bądź jej grzechy.
Miła mu, piękna, jak anioł pociechy! —
Lecz dziś w niej zmianę widzi wzrok Konrada. Krok bardziej drżący, twarz jej bardziej blada. Spojrzała dziko — w tym wzroku wyczytał To słowo «umrzesz! i o nic nie pytał.
Tak! dziś masz umrzeć! lecz jest sposób. Który nie gorszy niż żal i tortury!* [który...
— Ja go nie widzę — umiem znieść cierpienia, Com rzekł, powtarzam — Konrad się nie zmienia. Lecz skąd chęć w tobie ocalić zbrodniarza.
Gdy go świat cały potępia, spotwarza.
Gdy, jak bądź srogie ma być ukaranie.
Sam znam, że słusznie zasłużyłem na nie?* —
— Skąd ta chęć we mnie? — ty mię pytasz o to? Któż mię wybawił, ustrzegł przed sromotą? —
Skąd ta chęć we mnie? — tak ci wiec z mąk długich Oślepła dusza na uczucia drugich,
Że chcesz, bym sama — chociaż wstydem płonę. Zrywała z serca skromności zasłonę? —
Tak jest! — pomimo twych zbrodni, ja czuje Wielkość twej duszy; dziwię się, lituję.
kochasz drugą, to tc może czulsza, piękniejsi ‘
Ucz gdzież jest? c* i" ' twych, nk
(>nu, się na lo, co ja. nie os nu li? | dziel.
Gdybym ja była twoją o lej dolne Byłbyś już wolny, albo ja przy tobie Żona korsarza! samym go wyprawie!...
Czemże ta pani ma się w domu bawi*
Nie marszcz brwi! nie czas gniewać się a. -Iow . Gdv miecz na włosie wisi nad twą głową.
Jeśli chcesz działać jeśliś działać zdolny Masz. weź ten sztylet pójdź, a będziesz wolny !
Mam iść? — zaprawdę, w brzęczących okowach Piekniebym stąpał po icli sennych głowach!
Patrz! zapomniałaś, widzę, o mym stroju.
A 7 tern narzędziem cóżbym zrobił w boju?*
— Nieufny człeku! — przekupiłam straże;
Chciwe zapłaty, uczynią, co każę.
Dość wyrzec słowo, a więzy twe spadną.
Myślisz, że sama przyjść tu mogłam snadno?
Czas, choć był krótki, użyłam go godnie.
Na twój ratunek — choć może na zbrodnię. Zbrodnię? — nie! — nigdy zbrodnia się nie wyda Śmierć prześladowcy. — Pójdź, zabij Seida! — Cóżto? tyś zadrżał? — skąd ci ta obawa? —
Jam też nie była ni dzika, ni krwawa.
Aż on sam jadem zatruł moją duszę! —
Skrzywdził mię, zelżył — pomszczoną być muszę. Dbwinił o to, czein dotąd gardziłam — ak, choć pod strażą, ja mu wierną byłam. —
* miej się! tv możesz — on nie miał przyczyny.