dziennie się za nas poświęca, wielokrotnie umiera, karmi nas swoim ciałem, odziewa w swoją skórę, po-zwala na sobie testować lekarstwa, żebyśmy mogli żyć dłużej i lepiej. Tak okazuje nam przywiązanie, obdarza nas przyjaźnią i miłością.
Znieruchomiałam, wpatrzona w jej usta, wstrząs, nięta nie tyle tym objawieniem, ile tonem, jakim je wypowiedziała — spokojnym. I nożem, który obojętnie rozprowadza! warstewkę masła po puchatym wnętrzu rogalika.
— Dowód znajduje się w Gandawie.
Wyszarpnęła ze szmacianej torby widokówkę
i rzuciła mi na talerzyk.
Wzięłam ją do ręki i starałam się wypatrzyć jakiś sens w mnóstwie szczegółów; potrzebowałabym do tego chyba lupy.
— Każdy go może zobaczyć — powiedziała Aleksandra. — W środku miasta stoi katedra, a tam, w ołtarzu, jest wielki piękny obraz. Widać na nim pole, zieloną równinę, gdzieś za miastem, i na tej łące stoi proste podwyższenie. O tu — wskazała mi końcem noża — tu jest Zwierzę w postaci białego jagnięcia, wywyższone.
Tak, poznałam obraz. Widziałam go wiele razy na jakichś reprodukcjach. „Adoracja Baranka”.
— Jego prawdziwa tożsamość została odkryta
— jego jasna świetlista postać przyciąga do siebie wzrok, każe głowie skłonić się przed jego boskim majestatem — opowiadała i nożem wskazywała jagnię.
— I widzimy, jak z każdego niemal miejsca płynie ku
niemu procesja-oto wszyscy ludzie idą mu złożyć
hołd, spojrzeć na tego najskromniejszego, upodlonego Boga. O, zobacz, tu podążają władcy krajów, cesarzowie i królowie, kościoły, parlamenty, partie polityczne, cechy rzemieślnicze; idą matki z dziećmi, starcy i podlotki...
-Dlaczego to robisz?-zapytałam.
To oczywiste-żeby napisać wielką księgę, w któ
rej nie zostanie pominięta żadna zbrodnia, od początku świata. To będzie spowiedź ludzkości. Zrobiła już wypisy z greckiej literatury starożytnej.
Przewodniki
Opisywanie jest jak używanie — niszczy; ścierają się kolory, kanty tracą ostrość, w końcu to, co opisane, zaczyna blaknąć, zanikać. Dotyczy to zwłaszcza miejsc. Ogromnych spustoszeń dokonała literatura przewodnikowa, to była inwazja, epidemia. Bedekery zniszczyły większą część planety na zawsze; wydane w milionach egzemplarzy, w wielu językach, osłabiły miejsca, przyszpiliły je, nazwały i zatarły kontury.
I ja w swojej młodzieńczej naiwności brałam się do opisywania miejsc. Kiedy potem do nich wracałam, kiedy usiłowałam wziąć głęboki oddech i jeszcze raz zachłysnąć się ich intensywną obecnością, kiedy próbowałam znowu nadstawić ucha ku ich szemraniom — przeżywałam szok. Prawda jest straszna: opisać to zniszczyć.