Rozdział IX. Czekoladowo-truskawkowe
że on się dla nas poświęca i że ma co innego do roboty niż chodzenie do zoo. To tak zaskoczyło Alcesta, że aż puścił balon. I zaczął płakać, a jak Alcest płacze, robi się straszny hałas. Więc wielbłąd też zaczął ryczeć i przyszedł strażnik, który rozpoznał tatę, i powiedział mu, że jeśli nadal będzie okrutny dla zwierząt, to on każe go wyrzucić. Tata mu odpowiedział, że płaci podatki, ale strażnik oświadczył, że jego to nie obchodzi i że ma wielką ochotę zamknąć tatę w klatce z małpami, bo tam jest jego miejsce. Wtedy Alcest przestał krzyczeć i zaczął klaskać w ręce - powiedział, że to dobry pomysł, że śmiesznie byłoby, gdyby tata siedział w klatce z małpami, i że wtedy on rzucałby mu sucharki. Strażnik wzruszył ramionami i sobie poszedł.
Tata wziął nas za ręce i skrzyczał, mówiąc, że mamy się zachowywać spokojnie i interesować zwierzętami. Szliśmy w stronę wyjścia, kiedy zobaczyliśmy mały pociąg pełen dzieci, który obwoził je po zoo. Tata spytał, czy mamy ochotę się przejechać, i dodał, że pojedzie z nami, żebyśmy się nie bali. Zgodziliśmy się, żeby nie robić mu przykrości. Pan, który sprzedawał bilety, powiedział tacie, że zwykle dorośli nie wsiadają do małego pociągu, ale tata mu wyjaśnił, że poświęca się dla nas, bo nie lubimy jeździć sami.
Tata usadowił się w pierwszym wagonie na pierwszej ławce. Siedział w śmiesznej pozycji, z nogami pod brodą, bo był za duży. My dwaj siedliśmy za nim. Mały pociąg miał właśnie ruszyć, kiedy Alcest powiedział:
- Chodź zobaczyć!
Wysiedliśmy i pociąg odjechał razem z tatą, który nie zorientował się, że nas za nim nie ma, ale to nic nie szkodzi, bo i tak dobrze się bawił. Śmiał się i wołał „Tutuuuut tutuuuut”, a ludzie na niego patrzyli i też się śmiali.
Zoo
To, co Alcest chciał mi pokazać, to był kotek, który pewnie
należał do jednego ze strażników. Kotek był bardzo miły i właśnie się z nim bawiliśmy, kiedy przyjechał pociąg z tatą w środku. Tata był bardzo niezadowolony. Nakrzyczał na nas i powiedział, że nie po to przychodzi się do zoo, żeby oglądać kotki.
- No co, kotek to też zwierzę - powiedział Alcest.
Ale tata był w bardzo złym humorze i dąsał się na nas aż do powrotu do domu.
Muszę powiedzieć, że go rozumiem. Kogoś, kto niespecjalnie lubi zoo, tak jak tata, takie poświęcenie musiało dużo kosztować, nawet jeśli chciał sprawić przyjemność Alcestowi i mnie.