Rozdział IX. Czekoladowo-truskawkowe
tern, ciocia Matylda opowiadała mamie historie o tym, co trzeba robić, kiedy się zacznie tyć, tata siedział naprzeciw wuja Klaudiusza i mówił „Tak, tak”, a Eligiusz chodził na rękach, krzycząc:
- Patrz, mamo! Patrz!
Pokazałem moje książki Eligiuszowi, ale powiedział, że mu się nie podobają, chociaż była tam ta o Indianach, strasznie fajna.
- Ja - oświadczył Eligiusz - lubię książki o samolotach!
A potem rozpostarł ramiona i zaczął biegać po salonie, wołając „rrrrrrrrr!”.
- Jest bardzo żywy - powiedział tata.
- Tak - odpowiedział wuj Klaudiusz.
- No na co czekasz? Baw się ze mną! Jesteś nieprzyjacielem! - krzyknął do mnie Eligiusz i zaczął biec w moją stronę, ale potknął się o dywan, poleciał na brzuch i zaczął płakać.
- Samoloty nie płaczą - powiedział tata.
Ciocia Matylda spojrzała na tatę groźnie, wzięła Eligiusza na kolana, pogładziła go, pocałowała i powiedziała, że robi się późno, jutro jest szkoła i wszyscy muszą wcześnie wstać. Ciocia Matylda, wuj Klaudiusz i Eligiusz włożyli płaszcze, ciocia Matylda oświadczyła, że było uroczo i że my też któregoś dnia powinniśmy zrobić im niespodziankę.
I sobie poszli.
Mama ciężko westchnęła i powiedziała, że pójdzie szykować kolację.
- Nie ma mowy! - powiedział tata. - Idź się ubrać i ubierz Mikołaja. Ja się szybko ogolę.
- Zabierasz nas do restauracji? - spytała mama.
- Niespodzianka! - powiedział tata.
I zabrał nas na kolację do cioci Matyldy i wuja Klaudiusza.