Rozdział IX. Czekoladowo-truskawkowe
Bardzo lubię sok porzeczkowy - jest czerwony - ale Izabela pokręciła głową, że nie.
- Nie chcę soku, chcę aperitif - oznajmiła.
- Ależ kochanie - powiedziała pani Bignot - wiesz przecież, że to ci szkodzi. Pan doktor mówił, że trzeba bardzo uważać na twój brzuszek.
- Jest bardzo delikatna - wyjaśnił pan Bignot moim rodzicom - musimy wciąż jej pilnować.
- Chcę aperitif! - krzyknęła Izabela.
Pani Bignot podała trunki, a dla mnie i dla Izabeli przyniosła sok porzeczkowy, bardzo fajny.
-Ja nie chcę soku! Ja nie chcę soku! Ja nie chcę soku! -krzyknęła Izabela.
- To nie pij, skarbie - powiedziała pani Bignot.
- Tak, nic na siłę - powiedział pan Bignot.
A potem pani Bignot spytała, czy dobrze się uczę. Tata roześmiał się i odpowiedział, że w tym miesiącu nie jest tak źle (byłem ósmy z arytmetyki), ale byłoby jeszcze lepiej, gdybym nie był taki postrzelony.
- Niesamowite - westchnął pan Bignot - jak się dzisiaj zamęcza te biedne dzieci.
- Tak - powiedziała pani Bignot - Iza ma bardzo wymagającą i bardzo niesprawiedliwą wychowawczynię. Widziałam się z nią, ale to tak, jakbyście mówili do ściany. Zastanawiam się czasem, czy nie byłoby lepiej wziąć nauczyciela, żeby mała uczyła się w domu. A przecież Iza dobrze sobie radzi. Zaraz się przekonacie... Iza, zadeklamuj nam wierszyk, którego się nauczyłaś.
- Nie - powiedziała Izabela.
- Nic na siłę - powiedział pan Bignot.
- A jak zadeklamuję wierszyk, to dostanę aperitif? - spytała Izabela.
- Dobrze, ale tylko troszeczkę - powiedziała pani Bignot. Więc Izabela założyła ręce do tyłu i powiedziała:
- Kruk i lis La Fontaine’a.
A potem ją zamurowało. Pani Bignot powiedziała:
- Kruk...
- Kruk - powtórzyła Izabela.
- Miał w pysku... - powiedziała pani Bignot.
- Miał w pysku - powtórzyła Izabela.
- Ser... - powiedziała pani Bignot.
- Ogromny - powiedziała Izabela.
- Lis, niby skromny1... - powiedziała pani Bignot.
537
Cytuję w tłumaczeniu Ignacego Krasickiego (przyp. tłum.)