Rozdział IX. Czekoladowo-truskawkowe
- Chcę aperitif! - krzyknęła Izabela.
Tata i mama zaczęli bić brawo, pan Bignot pocałował Izabelę, a pani Bignot nalała jej do kieliszka trochę aperitifu. Biorąc kieliszek, Izabela zrzuciła na dywan szklaneczkę z sokiem.
- Nic się nie stało - uśmiechnął się pan Bignot.
- No to proszę do stołu! - powiedziała pani Bignot.
Stół z białym sztywnym obrusem i mnóstwem kieliszków wyglądał bardzo ładnie. Izabela siedziała między panem a panią Bignot, a ja między tatą a mamą. Pani Bignot przyniosła niesamowite przystawki z masą wędlin i majonezu, zupełnie jak w restauracji.
- Wiesz, kogo spotkałem na ulicy w zeszłym tygodniu? -spytał pana Bignot tata.
- Chcę jeszcze majonezu! - krzyknęła Izabela.
- Ależ, skarbie, dosyć już dostałaś - powiedział pan Bignot. -Dostałaś nawet więcej niż wszyscy.
Wtedy Izabela się rozpłakała, powiedziała, że jak jej nie dadzą jeszcze majonezu, to się przy wszystkich rozchoruje, tak jak ostatnim razem, że zaraz umrze, i zaczęła skakać po krześle.
- Och, odrobina chyba jej nie zaszkodzi - powiedziała pani Bignot.
- Tak myślisz? - spytał pan Bignot. - Jednak doktor powiedział...
- Och, jeden raz - powiedziała pani Bignot. - Masz, króliczku, ale nie wolno ci mówić panu doktorowi, kiedy przyjdzie...
I pani Bignot dołożyła Izabeli majonezu.
Czekaliśmy na pieczeń cielęcą, aż Izabela skończy swoją przystawkę, a ona nie je za szybko, bo robi majonezem różne rysunki na talerzu. A potem pani Bignot wytarła Izabeli palce i poszła po pieczeń.
- No więc - powiedział tata - wiesz, kogo spotkałem w zeszłym tygodniu? Szedłem spokojnie ulicą...
-Pójdziemy wieczorem do kina? - spytała pana Bignot Izabela.
- Zobaczymy, kochanie - odpowiedział pan Bignot.
- Obiecałeś mi - powiedziała Izabela. - Wczoraj mi obiecałeś, że pójdziemy do kina.
- A więc pójdziemy, jeśli nie jesteś za bardzo zmęczona - powiedział pan Bignot.
539