podobnych do niego, lecz tu ujawniła się ich odmi«». na biologiczna natura.
Podał swój paszport, a urzędnik zmierzył go krót-kim fachowym spojrzeniem, porównując obie twanc — tę na zdjęciu i tę za szybą. Widocznie nie miał wątpliwości, bo doktor BIau bez problemu został wpuszczony na teren obcego państwa.
Taksówką dojechał na dworzec kolejowy i tam w kasie pokazał swój elektroniczny bilet. Ponieważ miał jeszcze ponad dwie godziny do odjazdu pociągu, wszedł do cuchnącego nieświeżym tłuszczem bani i czekając na rybę, przyglądał się bliźnim.
Dworzec nie wyróżniał się niczym szczególnym. Telebim nad tablicą odjazdów pociągów wyświetlał te same reklamy — szamponu i kart kredytowych. Znajome logo czyniły ten obcy świat bezpiecznym. Byl głodny. Plastikowe samolotowe jedzenie nie zostawiło żadnego widomego śladu w jego ciele, czul, jakby nie było materialne, łecz składało się jedynie z kształtu i zapachu; takie jedzenie będzie ponoć w raju. Jedzenie dla głodnych duchów. Ale teraz kawał smażonej ryby podany z surówką, kawał białego mięsa usmażony na złoto, wzmacniał drobne ciało doktora. Zamówił też wino, serwowane tutaj w małych poręcznych bucelkach o zawartości równej sporemu kieliszkowi.
W pociągu usnął. Niewiele stracił, bo pociąg wlókł się przez miasto, tunele i przedmieścia, do złudzenia przypominające inne przedmieścia, z tym samym dę
signem graffiti na mijanych wiaduktach i garażach. Gdy się ocknął, zobaczył morze, wąski jasny pasek między portowymi dźwigami, brzydkimi budynkami jakichś magazynów i stoczni.
„Szanowny Panie — napisała do niego — Pańskie pytania i sposób ich zadawania budzą, muszę przyznać, moje głębokie zaufanie. Ten, kto wie, o co pyta, jest tym, który mógłby już sobie odpowiedzieć. Być może potrzebna jest Panu owa przysłowiowa szczypta, która przeważa szalę wagi".
Zastanawiał się, jaką szczyptę miała na myśli. Sprawdził dokładnie to słowo w słowniku. Nie znał żadnego przysłowia o szczypcie i wadze. Nazwisko miała po mężu, ale imię dość egzotyczne — Taina, co mogło wskazywać, że pochodzi z jakiegoś dalekiego kraju i równie egzotycznego języka, w którym dobrze funkcjonuje i szczypta, i waga. „Najlepiej byłoby, oczywiście, żebyśmy się spotkali. Do tej pory postaram się przejrzeć Pana dossier i wszystkie Pańskie artykuły. Zapraszam do siebie! To miejsce, gdzie mój mąż pracował do końca, i jego obecność wciąż jest tutaj wyczuwalna. Na pewno pomoże to nam w naszych rozmowach".
Była to nieduża nadmorska miejscowość rozciągnięta wzdłuż brzegu, opasana prostą asfaltową szosą. Taksówka zjechała z drogi tuż przed końcową tabliczką z nazwą, w dół, ku morzu, i mijali teraz drewniane, miłe dla oka domy obudowane tarasami i balkonami. Dom, którego szukał, okazał się duży
165