i oczekiwanego, który wynurzy się z tłumu-1 -stada. Jeszcze pół wieku temu odnosiło się I wrażenie, że cywilizacja, która na Zachodzie I przeżywała stan jakiegoś paroksyzmu, osią-1 gnęła punkt kulminacyjny w poszczególnych 1 osobach, to znaczy w indywidualizacji. Ale I właśnie w tym momencie dały o sobie znaćfl potężne siły totalizacji, zespolenia w całość wy- ■ izolowanych jednostek.
_i_
Niezliczone szlaki komunikacyjne opasały I glob ziemski, technika dostarczyła nie znanych I dotąd środków umożliwiających kontakty mięl I dzy ludźmi, bez względu na kontynent, szero- » kość geograficzną, kolor skóry, język i wyzna-1 nie. Powstają wielkie wspólnoty ekonomiczne . j i polityczne, narody i ludy „zacofane” szybko I dołączają do cywilizacyjnej czołówki ludzkości. 4 Przy całej zmagającej się różnorodności, z nie- I bywałą dotychczas siłą działa prawo koncen- 1 tracji świadomości, dokonuje się proces „zwi- i jania się w sobie” różnych kultur w jedną j kulturę ogólnoświatową. Wzrostowi świadomo- | ści towarzyszy wzrost sił „przyciągania” — 1 sympatii, „miłość między ludźmi ujawnia swą 1 siłę kosmiczną”. Stoimy w punkcie historii, ■ z którego dostrzec można zarysy państwa uni- J wersalnego, „naturalnej wspólnoty ludzkiej”. ■ Staje się coraz bardziej oczywiste, że ludzkość 1 zaczyna wchodzić, a może już weszła w okres 1 ewolucji największych i najważniejszych ze 1 wszystkich dotychczas przeżytych. Rozpoczyna | się jak gdyby zupełnie nowy „rodzaj życia”, j Tymczasem jednak rozproszkowanie, zindy- 1 widualizowanie ludzkości następuje w dalszym 1 ciągu. Indywiduum ludzkie w poczuciu osamot- j nie ni a nadal jest podatne na wszelkiego typu defetystyczne nastroje, rozpowszechnia się sceptycyzm i nihilizm moralny, który idzie w parze z przekonaniem o absurdalności życia. Jednakże to, co dziś budzi nasze zastrzeżenia i krytyczną ocenę, nie może być w żadnym
razie, zdaniem Teilharda, traktowane jako objaw ostatecznego kryzysu; mamy do czynienia jedynie z kryzysem wzrostu. Mamy wszelką podstawę ku temu, aby wierzyć, że mimo wszystko gatunek ludzki postępuje naprzód. W jakim jednak kierunku idziemy? Idziemy naprzód — to jest oczywiste — dlaczego jednak cały ten nieład wokół nas? Odpowiedź Teilharda wynika z całości jego wizji świata. Tylko z perspektywy fenomenu kosmicznego da się właściwie ocenić współczesną rzeczywistość człowieka. Wtedy punkt widzenia fenomenu ludzkiego okaże się formą w najwyższym stopniu charakterystyczną dla fenomenu kosmicznego i wtedy odkryjemy całą nieograniczoną treść moralną, która miałaby się dać odczytać z faktu nieograniczonej ewolucji wszechświata. Perspektywa przyjęta przez Teilharda gwarantuje — jego zdaniem — wieczność dzieła, które tworzymy, lub ściślej mówiąc dzieła, które się stwarza poprzez nas.
MIEJSCE CZŁOWIEKA WE WSZECH&WIECIE
Nie otrzymaliśmy jeszcze odpowiedzi na jedno z podstawowych pytań, jakie zadawał sobie Teilhard: o miejsce człowieka we wszech-świecie. Wiemy, że człowiek znalazł się w systemie Teilharda na czołowym miejscu wśród zwierząt. Wiemy również, w jaki sposób dokonywał się ten proces i jakie są dotychczasowe jego rezultaty — powstanie człowieka i noosfe-ry. Brak nam jeszcze odpowiedzi na pytanie, jakie kryterium należy stosować, aby się przekonać, iż człowiek zajmuje rzeczywiście naczelne miejsce we wszechświecie.
W obrazie świata uznawanym aż do XVI w. człowiek stanowił centrum stworzenia dlatego, że nadawano mu miejsce geometrycznego centrum wszechświata, utworzonego z koncentrycznych sfer otaczających Ziemię, a strukturę
37