Zerknąłem ostrożnie i zobaczyłem siedzącą na gałęzi rudą wiewiórkę, zupełnie podobną do tej, która zatrzymała się kiedyś przez chwilę na mojej starej wierzbie. Rozejrzałem się, szukając tego, do kogo się odezwała.
A to dopiero przygoda! To. on wziąłem za wielką górę, było ogromnym, leżącym na ziemi zwierzęciem, porośniętym gęstym, brązowym futrem.
- Dziękuję, ruda wiewióreczko! - powiedział olbrzym. -Coś mnie załaskotało w nos, aż się obudziłem... Brr... jeszcze czuję to łaskotanie. Aaapsik!
- Na zdrowie! - powtórzyła wiewiórka.
Ładna historia! - zawołałem, - O mało co, a byłbym wpadł w dziurkę od nosa tego olbrzyma!
Miś spojrzał w moją stronę i zapytał:
- Co tam za mucha brzęczy w trawie?
Przestraszyłem się, żeby mnie nie chciał złapać i nie
trzepnął potężną łapą, więc prędko zawołałem:
- To nie mucha, to ja, Kosmatek!
Z początku nie dosłyszał. Musiałem jeszcze raz krzyknąć z całej siły. Wtedy wiewiórka zeskoczyła niżej, machnęła puszystym agonem i przyjrzała mi się przekrzywiając główkę to na jedną, to na drugą stronę.
- Misiu! To ten mały ludek z bajki, Kosmatek! -powiedziała. - Pamiętasz, jak szpaki opowiadały o nim przed odlotem?
- A, Kosmatek - mruknął grubo miś. - Pokaż się, Kosmatku!
- Tu siedzę. Tylko nie zbliżaj się, bp mnie zgnieciesz Swoją łapą! - pisnąłem widząc, że się podnosi.
Teraz dopiero, gdy stanął na czterech łapach, zobaczy-
32