4-18 Eros i śmierć
wędrowcy przez morze śmierci. „Zdradzę ci — powiedział Utnapisztim - tajemnicę, jaką mi powierzyli bogowie. Na najgłębszym dnie morza rośnie ziele, które parzy jak pokrzywa i ma kolce jak jeż. Temu, kto je zerwie i spożyje, da wieczną młodość”. Gilgamesz popłynął na morze, przywiązał do stóp kamienie i zszedł na samo dno, zerwał ziele, odrzucił kamienie i wypłynął. „Zawiozę je do mojego miasta — powiedział do przewoźnika Urszanabi — tam je połknę i rozdzielę ziele wiecznej młodości między przyjaciół".
Płynęli z powrotem przez dwadzieścia podwójnych godzin, zanim zjedli pierwszy posiłek. Płynęli jeszcze nowe trzydzieści podwójnych godzin, aż znaleźli się na brzegu, gdzie woda była chłodna i czysta. Gilgamesz rozebrał się i zszedł do wody, żeby zażyć kąpieli. Wtedy niepostrzeżenie wysunął się wąż, porwał ziele, pożarł i zostawił na piasku starą skórę.
Kiedy Bóg wyrzucił Adama i Ewę z Raju, oblekł ich, żeby okryli swoją nagość, jak podaje Pismo, „w szaty ze skórek" (Gen., 111.21). Z jakich skór? W Raju nawet zwierzęta nie znały śmierci. Według najstarszej tradycji rabinackiej była to skóra porzucona przez węża. Wydaje się, że w Gilgameszu raz jeszcze odnaleźć można wzór biblijnego mitu. Ten „wąż chyt-rzejszy nad wszystkie inne zwierzęta ziemi”, który skusił Ewę i spowodował, że ludzkość odtąd poddana jest śmierci, ukradł również Gilgameszowi ziele „wiecznej młodości”.
Gilgamesz usiadł wtedy na piasku i gorzko zapłakał. Być może dopiero wtedy zrozumiał babilońskiego Noego, że wszystko, co ludzkie, podlega zniszczeniu. Na ostatniej XII tablicy akkadyjskiego zapisu eposu o Gilgameszu kotkowe kliny uległy zniszczeniu i pozostało tylko jedno zdanie: „Ten, który widział wszystko...”
Gilgamesz i Urszanabi porzucili łódź i wracali pieszo. Znowu minęło dwadzieścia podwójnych godzin, zanim zjedli pierwszy posiłek. Po trzydziestu nowych podwójnych godzinach udali się na spoczynek. Kiedy doszli do bram Uruku, powiedział Gilgamesz do wiernego przewoźnika: „Odbyliśmy razem długą drogę. Pokażę ci za to w nagrodę moje miasto. Wejdź na mury Uruku, idź po nich, przypatrz się pilnie funda-meritom i obmurowaniu. Czyż nie są z najlepiej wypalonej cegły? Siedmiu dawnych mistrzów założyło pod nie kamień węgielny”.
W prawdziwym eposie początek jest końcem i koniec jest powtórzeniem początku. F.pos o Gilgameszu zaczyna się i kończy pochwałą murów miasta, które jedyne z rzeczy uczynionych przez człowieka wydają się zdolne oprzeć niszczącemu czasowi.
6
Droga z Tunisu do Kartaginy prowadzi w stronę morza przez przedmieścia z białymi nowoczesnymi willami wśród palm i kwiatów. Tylko z rzadka stoją przy skrzyżowaniach dróg kamienne groby marabutów, muzułmańskich świętych, zakończone białą kopulą o tym samym zawsze kształcie cebuli celującej ostrym końcem w niebo bez jednej chmury. Bliżej morza domy są nieliczneń wśród palm coraz częściej prześwitują pasy piachu o dwóch kolorach, z którymi Tunis na zawsze zostaje w pamięci — żółtym i czerwonym, zmieniającym się od jasnoróżowego do niemal rudego.
Płaskowyż, z którego widać z jednej strony stary port, a z drugiej ruiny rzymskiego amfiteatru, jest ogromnym pustym pałacem. Mali chłopcy przerwali na chwilę grę w piłkę i usiłowali nam sprzedać monety greckie i rzymskie, i najoczy-wiściej świeżo wypalone lampki oliwne. „Gdzie jest Kartagina?” — spytałem. Nasz przewodnik podniósł wskazujący palec do góry, potem opuścił w dół. „Pod nami”.
Kartagina została zdobyta przez legiony rzymskie w trzeciej wojnie punickiej. Oblężenie trwało dwa lata i należało w his-lotii ówczesnych wojen do najzaciętszych. A obrona miasta do jednej z najbardziej bohaterskich. Kobiety obcinały włosy na sznury do machin, z których wyrzucano kamienic. Dzieci grzały kotły. Lano z nich wrzątek na oblegających.
Po wzięciu miasta miny płonęły przez siedem nocy i sześć dni. Potem Kartaginę zaorano i ziemię posypano solą, żeby nic na niej nie wzrosło. Cariaginam dalendam esl. Ale to nie był