Sindbada, który wciąż ulega podszeptom Morskiego Diabła i rusza nn kolejne morskie wyprawy? Gdzie w skali moralnych wartości znaleźć miejsce dla księżniczki .Koykady, opanowanej niej>ohamowanq żądzą rzucania się w przepaść? Odpowiedź na tak sformułowani* pytania musiała by być równoznaczna z rozstrzygnięciem kwestii: dobrze to czy źle, że w naturze ludzkiej tkwi poznawczy niepokój, gtęt>okie pragnienie wyrwania się z kręgu codzienności, tęsknota za innym, lepszym światem? Takie postawienie kwestii zbliża się oczywiście do absurdu, czym dowodnie przekonuje, że czarno-biały schemat aksjologiczny rodem z bajki ludowej nie może być w przypadku lego typu utworów w ogóle zastosowany. Trud udowadniania przy pomocy Sindbada... podstawowego aksjomatu bajkowego mówiącego o tym, że dobro zawsze zwycięża, byłby próżny przede wszystkim dlatego, że autorem tych baśni jest poeta konstruujący swe postaci w taki sposób, aby symbolizowały one zarówno odwieczne marzenia i drżenia człowieka, jak i to, co hamuje szlachetne porywy, tłumi fantazję, wiąże człowieka z. wartościami materialnymi. Przypomnijmy tu zwłaszcza dwie bohaterki wielce charakterystyczno dla wykreowanego przez Leśmiana świata. Są to: Urgcln — dziewczyna pojawiająca się z nieodłączną złotą lutnią w snach Sindbada i Stella „nieco otyła" małżonka naszego lx>hatcra, poślubiona mu przez Jej ojca — żarłocznego i poza jedzeniem nn wszystko ol>ojętncgo władcę Jednej z wysp, na której ląduje dzielny żeglarz. Urgela to oczywiście uosobienie tęsknoty człowieka za tym, co dobre i piękne, ale równocześnie nieuchwytne i niewyrażalne, Stella natomiast to przyziemna, praktyczna rzeczywistość, zabijająca marzenie, zazdrosna o tajemniczy i niepokojący „inny świat". Zniszczenie przez Stellę złotej lutni Urgoli to symboliczny obraz zwycięstwa trzeźwości i rozwagi nad młodzieńczymi porywami serca.
Klechdy sezamowe, a nade wszystko Przygody Sind-Ihula 'Żeglarza stanowi*) zatem kontynuację podjętych w liryce l**.śmiann rozważań nad losem i naturą ludzką Nic sj| one wolne od stwierdzeń gorzkich i pesymistycznych. Czyż nic należy do nich sposób znkoń-«/enia przygód dzielnego żeglarza? Ten gnany ciągłym niepokojem, ciekawy świata i jego uroków bohater, wybiera przecież ostatecznie spokojny, „osiadły” tryb h' ni, od którego w „romantycznej” młodości pragnął się właśnie uwolnić. „Odtąd żyliśmy spokojnie w pałacu rodzinnym. Di otyci Morski już nie nawiedzał mię we śnie i nie kusił do podróży, ponieważ stałem się i łowickiem żonatym i poważnym”*0 — stwierdza r subtelną ironią narrator dodając, że wuj Tarabuk, marzący kiedyś o królewnie z zaczarowanej wyspy, poślubi! otyłą jejmość Bnrnbnkasontorynę, nienawidzącą I nie rozumiejącą poezji, która z upodobnieni oddawała się niszczeniu wierszy małżonka.
Refleksje na temat kondycji ludzkiej tworzą głęboki poziom znaczeń nie dany w baśni bezpośrednio i wymagający świadomych działań analitycznych. Do •druktury „powierzchniowej” utworów zawartych w Pr -ygodarh Sindbada 'Żeglarza i Klechdach sczamo-•i'f/cJi można natomiast odnieść poczynioną przez i Wortmnn uwagę o świadomym dążeniu autora do uzy•kania efektu „estetycznego”, do olśnienia i zachwycenia odbiorcy niewiarygodnym wprost l>o-gai lwem i przepychem ukazanego świata. Wspomniano wrze niej o próżnych i wyrachowanych, lecz zewnętrznie pięknych bohaterkach, tu należałoby dodać, formy piękne i pociągające otrzymuje również to, co groźne i straszne. Oto charakterystyczny opis Doliny Diamentowej: „Ujrzałem cud, ale cud potworny i straszliwy! Tłum wężów, Jaskrawo oświetlonych blu-
• w litctAUitfc... 113