dech; podobnie jak smak odnosi się do ziemi, tak odbicie nasze sprowadza nas w miejsce dla naszego istnienia pierwotne, z którego powstaliśmy i w którego głębi („Matki” to czy nie „Matki”), w którego początku przez nas „kontrolowanym”, opanowanym - możemy się teraz przejrzeć. Lecz nie jest to już uciekające spojrzenie, odmawiające patrzenia wprost i zaplątane w meandry narcystycznego regresu; tym razem to spotkanie ze sobą usuwa melancholię straty i śmierci, „rozpaczliwego bycia i nic bycia sobą”, stawia nas twarzą do faktu istnienia. Nie należy jednak porównywać tego doznania z odkryciem w sobie, jak mówią poeci (naw'et Baudelaire; coś ty, druhu, do licha pił?), jakiejś boskiej siły. „feerycznej i wzniosłej drogi” do nieba. Wino jest też i antyniebiań-skie. i nic z tamtych wysokich sfer przynosi pocieszenie, i żadnego w nim symbolu, żadnej metafizyczno-zmysło-wej jedności, której zbyt pochopnie szukają w swej krwi rozochoceni poeci. Jest dla smutku szczęśliwym pleona-zmem, gdyż podobnie jak melancholia wywodzi się z ziemi, jest jej echem, odbiciem, alegorią, jest pismem ziemi, jej kolorowym arcydziełem i każe akceptować w sobie ziemię, proch, brud.
Dla melancholii, jak ją widzę, nie chcę szukać ulgi, terapii, czy bogactwa w duchowym przeobrażeniu, które wyprowadza nas silą tej czy innej wiary poza jej obręb. Obca jej jest Kierkegaardowska metamorfoza, wywołana ideą transcendentną, choćby osiągnięta w tak wielkim, autentycznym, przeżytym i przemyślanym do końca doświadczeniu melancholii, jakie stało się udziałem filozofa z małym garbem na plecach. Wolę melancholię, gdy pozostaje tu nisko w świecie, który widzi alegorycznie; gdy nie odnajduje straty, gdy nie rozpływa się w przypływie tożsamości, która każe nam tak bardzo być sobą. i tak bardzo się zajmować własnym kształtem i własnymi pragnieniami. Wolę ją, gdy miotana swoimi sprzecznościami szuka nieobecności, lecz dotyka ziemi. Pozostawiam ją wierną sobie, niezmienną, zamkniętą w swoim k ręgu. W swój ej studni:
Z głębokiej mojej melankolii studni Wodę Nadziei uparcie dobywam Pokoju żądny, wszak często odkrywam.
Wody w niej nie masz, tylko echo dudni.
135