INY PIĘKNE ZOSTAWMY SZCZĘŚLIWYM
We dnie i w nocy, na polu i w domie,
Strzegła mię z bliska, chociaż niewidomie.
III, w. 79-84
Pierwotna, sprzed „historii'’ natura w poemacie Mickiewicza, tak jak i we wspomnianej rozprawie Schillera, to nieruchomy świat wartości, świat doskonały, ale doskonałością statyczną, daną wraz z bytem. Historia w Konradzie Wallenrodzie zniszczyła naturę, wartość pozytywną, ale sama także nie jest pozbawiona wartości. Zniszczywszy naturę w świecie rzeczywistym, potęguje tym samym jej istnienie w świecie wewnętrznym, duchowym. Natura żyje w historii potężniejszym życiem, bo jest, jako niemo-gąca już w nią się wcielić, świadomie boleśnie pożądana, idealizowana. Nocne rozmowy bohatera z mieszkanką wieży, a zwłaszcza jego marzenie powrotu z nią do doliny litewskiej, świadczą, że natura, jako harmonia moralna, jest niezbywalną koniecznością wewnętrzną ludzkiego serca. Człowiek historyczny, Konrad musi ją teraz ścigać własnym podmiotowym wysiłkiem. Powinien stać pod wieżą i błagać wciąż o powrót, choć powrotu nie ma. Wie o tym mieszkanka wieży i dlatego powie mu: „Doliny piękne zostawmy szczęśliwym” (VI, w. 116).
„Stanie pod wieżą” oznacza konieczność ustawicznego uświadamiania przez bohatera swojej sytuacji moralnej w historii, to znaczy życie - ze smutnym poczuciem nieodwracalnej straty. Bohater Mickiewicza w nocy „nie śpi”, jego rozbudzony duch czuwa, niepokoi się i boleje, usiłując odnaleźć moralny punkt odniesienia w świecie historii. Nocne rozmowy Aldony z Konradem są pełne jęków, rozpaczy, cierpienia, tęsknoty. Wymienione przeżycia bohaterów są przejawem ich rozpoznawania się w nowej, historycznej rzeczywistości, co wiąże się bezpośrednio ze sferą tragizmu w utworze, ponieważ nie ma tragizmu tam, gdzie nie ma jego świadomości. W tym właśnie tkwi najgłębsza istota sensów nocy w Konradzie Wallenrodzie.
Bohaterka Mickiewicza ma nie tylko „białe z wiatrem igrające szaty”, ale i „wyciągnięte ku ziemi ramiona”. Taki obraz zawiera II część utworu:
[...] zda się pochylona.
Zda się ku ziemi wyciąga ramiona.
II, w. 1x2-113
Powraca on także w części VI, zatytułowanej Pożegnanie. Symboliczny gest Aldony wyraża ludzką tęsknotę za ponownym wcieleniem, ponownym urzeczywistnieniem tu, na ziemi. Gest ten ujawnia najżywsze pragnienie ludzkiego serca, by to, co jest w nas człowiekiem naturalnym, „świetlistym”, złączyło się w jedno z tym, co jest w nas człowiekiem historii. Jak żywe to pragnienie, zdradza jej krzyk z wieży po śmierci Konrada, krzyk „nagły”, „mocny”, „urwany”. „W tym krzyku — podkreślił narrator - całe ozwało się życie” (VI, w. 264).
Byt Aldony pozostaje jednak sprzeczny sam w sobie. Ma ona wyciągnięte ku ziemi ramiona, a jednocześnie raz na zawsze odgradza się od świata zewnętrznego święconym progiem wieży i złożoną przysięgą, że nigdy z niej nie zstąpi, chyba do mogiły. Aldona musi już być na zawsze mieszkanką wieży, bo tylko tutaj może ona istnieć w świecie historii; tylko w ten sposób może się ocalić. W decyzji Mickiewicza, by bohaterka na zawsze pozostała w wieży, ukrywa się istotny aspekt jego rozumienia historii. Ma ona w Konradzie Wallenrodzie potęgę konieczności tragicznej, jest i będzie już na zawsze nieusuwalną przepaścią ludzkiego bytu, przedmiotowym, jakościowym jego rysem. Tu, jakby ujął to Max Scheler, „bije źródło losów tragicznych” bohatera Mickiewicza. Nie jest on zbrodniarzem, choć morduje, bo morduje z płaczem. Jest winien, ale jest to wina niezawiniona. Zaznaczono już, że historia w Konradzie Wallenrodzie nie jest po-