jestem ciekawa, czy po śmierci Raczka Bronka wspomniała rodzonej matce, że jako osoba ma kłopoty z podjęciem pro-cesu oddychania, gdy się budzi. Może gdyby jej z grubsza opisała, jak to jest, gdy twój mózg na twoich, nazwijmy to, oczach odmawia zaczerpnięcia oddechu, podczas gdy ciało dosłownie po trupach ten oddech bierze... Człowiek dorosły oddycha bez względu na okoliczności. No, chyba że jest zawieszony w próżni.
Gdy córka miała około ośmiu miesięcy, zostawiliśmy ją pod opieką babci i cioci. Super było mieć męża i łóżko tylko dla siebie, cały czas się zastanawiałam, czy jeśli ona im się udusi, to zadzwonią do nas, czy zadzwoni policja, że przy zwłokach niemowlęcia znaleziono dwa wykrwawione z podciętych żył kobiece trupy. Jednej dziewczyny córka właśnie tak koło ósmego miesiąca zasnęła w wózku i już się nie obudziła. Pogotowie reanimowało ją czterdzieści minut. Nie interesowałam się tym potem, jeszcze bym się dowiedziała, że mała miała wadę serca, której rodzice nie pofatygowali się wykryć. I nabrałabym nieuzasadnionego przekonania, że odwleczenie śmierci jest funkcją staranności.
Ale na przykład z każdym dniem bliższa śmierć mojej matki nie dezintegruje mnie. Gdy mama była dzieckiem, opierała się w kościele plecami o nogi babci, a babcia głaskała ją po buzi. Moja matka nigdy nie głaskała mnie w kościele po buzi, ale to się zapewne odbywa co drugie pokolenie.
A dzisiaj jest pieroński wyż i myślę o córce Beaty.
W połowie ciąży okazało się, że córka Beaty nie ma głowy. Beata postanowiła nie donaszać ciąży. Pocięli małą w brzuchu Beaty i po kawałku wyjmowali, ale trochę zostawili i Beata potem bardzo chorowała, więc musieli jeszcze raz sięgnąć do jej wnętrza po ten zapomniany fragment. Gdy piszę „zapomniany fragment”, czuję się, jakbym pisała o kawałku melodii usłyszanej sześćdziesiąt lat temu na festynie, na którym poznałam męża, zanim oboje przystąpiliśmy do amiszów i oddaliśmy swoje laptoty na cele społeczne - jak takie coś może ścinać białka?
- Słuchaj - mówię do kolegi, który pół życia spędził w szpitalach - ona mówi, że czuła ruchy tej małej. Jak to jest możliwe ruszać się bez głowy?
- Elektryczność - mówi mój kolega.
- Jak u węgorzy? - uściślam.
- Jak u węgorzy.
- Ale nie zajmuj się węgorzami - mówi kolega - napisz coś o aniołach. Coś gdzie mieszkają, czym się zajmują, czy w ogóle są, czy może jest coś w zamian za nie, coś weselszego. O, że siedzą i pikają, napisz.
- Czym pikają? - pytam.
Kimże ja jestem, żeby pozwolić sobie na niezadanie tego pytania - więc je zadaję.
- No, nie wiem - mówi kolega. - Mogą pikać zegarkami, aparaturą medyczną, okiem na przykład jednym albo pikać sobie w ping-ponga.
82 | 83