potrzeby. Tam też występowali kolejno członkowie rodziny, a to z szarpiącymi duszę na frędzle, a to kojącymi opowieściami z życia babci z nią samą i z nami tu obecnymi w rolach głównych.
W mojej głowie najpierw wyszła mama i opowiedziała, jak nauczyciel bił wujka, a babcię wieść o tym doszła, gdy wracała z targu z dwoma jaśkami, więc zaszła do kancelarii, przełożyła oba jaśki pod jedną pachę i wolną ręką roz-połowiła stół kancelaryjny i marną duszę siedzącego przy nim nauczyciela, który bił małych chłopców nie przez jakąś złość czy brak postępów w nauce, tylko przez to, że się zmagał z chorobą alkoholową. Następnie wyszła ciocia i przypomniała, że w rodzinie babci było dużo romantyzmu tego powojennego typu, bo czy pamiętamy, jak ciocia sama niosła welon za ciocią Marysią w czasie jej ślubu z wujem Staśkiem i jak podczas przysięgi zgasła świeca na ołtarzu, stojąca po stronie cioci Marysi, i nie dalej jak jakiś odcinek czasu później ciocia zginęła od pioruna. Powojenność romantyzmu zasadzała się zaś na tym, że ciocia obierała ziemniaki i słuchała radia, aż nagle wstała i wyszła na pole, i zginęła. Z kolei wyszłam ja i zapytałam, czy pozostałe wnuki pamiętają, jak babcia krzyczała: „Do pacierza!” Następnie w mojej głowie wyszła Ania, która powiedziała, że nie będzie w stanie przeżyć żałoby poprawnie i że na pewno ta sprawa z babcią wywoła u niej zespół stresu pourazowego.
- Wiesz, jakie były ostatnie słowa babci do mnie? - powiedziałam do męża wieczorem w małżłóżku. - „Idź z Bogiem”
- O, serio? - powiedział mąż.
Nie, to były przedostatnie. Ostatnie były:
- A co ty tak wcześnie wstałaś?
Piszę w kradzionym babci zeszycie i piszę bardzo ścisło, żeby mi starczył na długo - najpierw. A jedenaście lat potem siedzę sobie w środku nocy w kuchni, dzieci i mąż śpią, i nagle mnie olśniewa, że kiedy doktor O. puszczała nam Mille re-y rets Josquina, to jej niesenne spojrzenie spod grzywki przy słowach „Tysiąc żalów mnie opada, kiedy odjeżdżasz” wcale nie musiało oznaczać jej współczucia dla mnie z powodu, że ■.tudent A. pożegnał się przed zajęciami, bo się spieszył na pociąg do domu.
Potem, ale nadal jedenaście lat wcześniej w stosunku do tego, co było jedenaście lat później, student A. śni mi się, " po wiada, jak spędził święta (był w środkowej części Bułgarii,
11 rochę we Florencji), i pokazuje mi miniaturowe piekiełko dwu centymetry na dwa, które sobie przywiózł z ciepłych 11 ajów. Pytam, jak odnosi się do mojej propozycji, na co on
.....wi, że gdy zrozumiał, o co mi chodzi, bardzo się przejął.
I'\ lam, jaki jest ostatecznie jego stosunek do sprawy, a on mówi: „Pozytywny”.
Pulem, ale prawie wtedy co Florencja i środkowe piekło,
> / vl un u Arystotelesa, że nawet gąbka zdaje się mieć jakieś i" ii /rżenia zmysłowe, więc jemy ze studentem A. niewymyślne kluski na kanapie w użyczonym mieszkaniu mojej l * di / anki i zostajemy na noc. Dzieje się to na terenie byłego mIh iii rosyjskiego, bo w mieszkaniu nie ma ani prysznica, mi wanny, jest za to piec kaflowy i małe radio. Jakoś nad ra-
....... iówię do studenta A., żeby jednak już sobie poszedł, bo
lak Po Jt •go wyjściu trochę płaczę, a trochę zjadam koleżance
22 | 23