widzenia, zdrada i wiarołomstwo są usprawiedliwione, a na*|
. wet więcej niż usprawiedliwione, wysławiane, ponieważ" wy« j rażają niezłomną wierność wyższemu prawu „donnoi”, a wiąc miłości dwornej.4f,,Donnoi” -l«fr-odomnei’! w języku prowan*|
, salskim oznacza Stosunek zależności wasala od pana, jaki •
. powstaje między kochankiem-rycerzem jego damą, czyli domin a.)
Wierność nieporównywalna z sytuacją małżeńską, jak to można było już dostrzec. Dziele Tristana nie opuszczają żadnej okazji, by obniżyć walor instytucji społecznej, poniżyć | nigża — król o końskich uszach, zawsze tak łatwo oszuki-*’ wany — i wysławić zalety lyćH, którzy kochają się poza biała t żeństwem i przeciw niemu.
" Ale ta wierność dworna posiada rys jeszcze znacznie cie-, j | kawszy; przeciwstawia się podobnie jak małżeństwu także' t I i. satysfakcji” miłosnej. „Ten, kto pragnie całkowitego poty I siadania damy, nie rozumie w istocie niczego z donnoi. To,f| | có zwraca się do spraw realnych nie lest ju^ miłością^ *2. Taj I zasada wprowadza nas na wT&iciwą drogę do interpretacji^ i takich epizodów jak miecz czystości, powót Izoldy do męża j I czy nawet białe małżeństwo Tristana. ^ Ol^ •
^•~" W istocie „prawo miłości”, tak jak ję pojmują, ludzie no--. wocześni, pozwalało Tristanowi na porwanie Izoldy po wypi- , | ciu napoju. Tymczasem on ją oddaje Markowi; oto reguła', miłości dwornej przeciwstawia się temu, by miłość zwracała.;
* ; się ku „prawom realnym”, tzn. dążyła do „całkowitego po-^i ' siadania damy”. Tristan więc w tej sytuaeji wybiera wier-y;
ność feudalną, zamaskowana i zagadkową wspólniczkę wier-nósćl^wórhej. Wybiera całEiem swóB5anie7~pdnieważ, jak j to podkreślUisiny wyżej, będąc silniejszy niż król i baronowie;! - j mógł w zakresie pojęć feudalnych, którymi się^jjosługujey u I nakazać posłuch dla prawa siły.
„ \ Dziwaczna miłość, można by pomyśleć, która dostosowuje^ się do praw ją potępiających, aby zachować siebie w dosko- ;' nalszej postaci! Z jakiego źródła wynika predylekeja do tego,l
• co hamuje pasję namiętną, przeszkadza szczęściu kochanków, 1 rozdziela ich i torturuje?
Odpowiedzieć: tak chce miłość dworna ■>— to nie znaczyJ odpowiedzieć w sposób dostatecznie fundamentalny, ponie- j waż trzeba wiedzieć, dlaczego taką miłość stawia się wyżej ^ od „zrealizowanej”, od „dającej satysfakcję”. .Powracając do bardzo prawdopodobnej hipotezy, że o**— ‘ ---- --
ilustruje konflikt „religii’, musieliśmy ś
w pewnych granicach główne trudności intrygi, lecz w końcowym obrachunku rozwiązanie problemu jest tylko po prostu odsunięte.
7. MIŁOŚĆ DO ROMANSOWE! NARRACJI
Jeśli odwołać się do naszego streszczenia legendy, to nie • sposób nie zauważyć uderzającego taktu: dwa prawa, które wchodzą w grę, prawo rycerstwa i moralność feudalna, są obserwowane przez autora tylko w takich sytuacjach, w których pozwalają opowieści na zboczenie z głównej drogi rozwoju 13.
Ta uwaga z kolei sama w sobie nie daje żadnego wyjaśnienia. Na każde z pytań byłoby łatwo odpowiedzieć: sprawy tak się toczą, bo inaczej nie byłoby romansu. Ale taka odpowiedź nie wydaje się przekonywająca dla nikogo, kto nie chce się ograniczyć do zwykłego lenistwa właściwego naszej krytyce literackiej. W istocie bowiem na nic nie odpowiada. ^Skłania nas tylko po prostu do postawienia zasadniczego pytania: dlaczego trzeba, aby w ogóle istniał romans, a ten romans w szczególności?
Powie się, że jest to naiwne stawianie kwestii; będzie w tym stwierdzeniu nieświadoma mądrość, nie pozbawiona niebezpieczeństwa. Pytanie bowiem wprowadza nas w sedno problematyki, jego zakres niewątpliwie przekracza granice poszczególnego przykładu, a zatem naszego mitu.
Dla kogoś, bto wysiłkiem konstruowania abstrakcyjnej sytuacji myślowej umiałby postawić się na zewnątrz sfery I wspólnej dla romansopisarza i czytelnika, by uczestniczyc^l zarazem w Ich intymnym porozumieniu, jasne staje się ist- I nienie milczącej umowy czy raczej rodzaju wspólnictwa mię- I dzy nimi. Jest to wola, by opowieść toczyła się dalej albo, I jak to inaczój można określić, by istniały narracyjne retar- I dacje. Jeśli ten element woli usuniemy, pozostanie tylko I prawdopodobieństwo jako spoiwo; tak sprawa ma się.w hi- I . storii traktowanej naukowo. (Czytelnik dzieła „poważnego” I będzie o tyle bardziej wymagający, że wie,, iż toczenie się | zdarzeń nie może zależeć ani od jego pragnienia, ani od ka-prysów autora.) Jeśli podstawimy natomiast w to miejsce wolę w stanie czystym, nic nie jest niemożliwe; taka jest sytuacja fabularnego opowiadania. Między dwoma krańcami jest tyle poziomów prawdopodobieństwa, ile istnieje przedmiotów