Kiedy zostałem sam, jak sobie państwo łatwo mogą wyobrazić, nie miałem zamiaru kłaść się spać. Różne myśli kołatały mi się po głowie. Kochałem w żydu nie raz. Znałem i porywy czułości, i napady rozpaczy i zazdrości, lecz nigdy jeszcze, nawet kiedy rozstawałem się z księżną de Gramont, nie odczuwałem takiego smutku, jaki teraz szarpał moje serce. Zanim wzeszło słońce, ubrałem się już w strój podróżny i chciałem jedynie spróbować po raz ostatni zobaczyć Zdenkę. Lecz w sieniach czekał na mnie Jerzy. Rozwiała się wszelka możliwość nawet spojrzenia na nią. Wskoczyłem na konia i puściłem się galopem naprzód. Obiecywałem sobie, że w drodze powrotnej z Jass wstąpię do tej wsi, i nadzieja ta, choćby najbardziej nikła, rozproszyła moje smutki. Z zadowoleniem myślałem już o tym, jak wrócę i wyobraźnia rysowała mi wszelakie szczegóły, lecz nagle koń gwałtownym ruchem omal nie zrzucił mnie z siodła. Stanął jak wryty, wyciągnął przednie nogi i trwożliwie zarżał, jakby dając znać o bliskim niebezpieczeństwie. Uważnie rozejrzałem się dokoła i o sto kroków od siebie ujrzałem wilka, który grzebał w ziemi. Kiedy go postraszyłem, uciekł, ja zaś spiąłem konia ostrogami i zmusiłem do ruszenia z miejsca. Tam zaś, gdzie stał wilk, dostrzegłem teraz świeżą mogiłę. Wydało mi się też, że z ziemi rozgrzebanej przez wilka na kilka werszków sterczy kół. Nie mogę jednak twierdzić tego z całą pewnością, ponieważ szybko minąłem to miejsce.
Markiz zamilkł i zażył szczyptę tabaki.
-1 to już wszystko? - zapytały damy.
- Niestety, nie - odparł pan d’Urfć. - To, co mi pozostało do opowiedzenia, to najbardziej dręczące wspomnienie, i wiele dałbym, by się go pozbyć.
Sprawy, dla których przyjechałem do Jass, zatrzymały mnie tam dłużej, niż przypuszczałem. Załatwiłem je definitywnie dopiero po pół roku. I cóż? Smutno to sobie uświadomić, lecz nie da się ukryć tej prawdy, iż nie ma na świecie uczuć długowiecznych. Sukcesy w prowadzonych przeze mnie pertraktacjach, zachęta, jakiej nie szczędził mi gabinet wersalski, słowem, polityka, ta ohydna polityka, która tak nam obrzydła ostatnimi czasy, zagłuszyła ostatecznie wspomnienie
0 Zdence. W dodatku małżonka hospodara mołdawskiego, kobieta bardzo piękna
1 władająca doskonale naszym językiem, od pierwszych dni mego przyjazdu raczyła na mnie zwrócić uwagę, wyróżniając nawet wśród innych młodych cudzoziemców przebywających podówczas w Jassach. Mnie zaś, wychowanego zgodnie z zasadami francuskiej galanterii i mającego galijską krew w żyłach, po prostu oburzyłaby sama myśl, by odpłacić niewdzięcznością za okazywaną mi życzliwość. Z wielką uprzejmością przyjmowałem więc okazywane mi oznaki łaskawości, aby zaś mieć możność lepiej bronić praw i interesów Francji, wszystkie prawa i wszystkie interesy hospodara jąłem traktować jako swoje własne.