P1010491

P1010491



Filozof został sam. Ziewnął, przeciągnął się, chuchnął w dłonie, wreszcie rozejrzał się po cerkwi. Pośrodku stała czarna trumna; pod ciemnymi obrazami tlały świece. Płomyki ich oświetlały zaledwie ołtarz i z lekka środek cerkwi. Dalsze zakątki nawy otulone były pomroką. Wysoki starożytny ołtarz ukazywał swą zgrzybiałość: jego złocona koronkowa rzeźba błyskała tylko tu i ówdzie. Pozłota bowiem miejscami poodpadała, miejscami sczerniała; wizerunki świętych, całkiem pociemniałe, wyglądały posępnie. Filozof rozejrzał się raz jeszcze.

- Nic strasznego - powiedział do siebie. - Człowiek przyjść tu nie może, a na umarlaków i powrotników z tamtego świata znam takie modlitwy, że jak je odmówię, włos mi z głowy nie spadnie. Co tam! - dodał, machnąwszy ręką. - Zabierajmy się do roboty.

Podszedł do kratek; zobaczył tu parę wiązek świec.

„Doskonale - pomyślał. - Trzeba oświetlić całą cerkiew, żeby było widno jak w dzień. Co za szkoda, że w świątyni Pańskiej nie można lulki wykurzyć”.

Zaczął przylepiać gęsto woskowe świece do wszystkich gzymsów, klęczników i obrazów i wnet światło wypełniło cerkiew. W górze tylko pomrok uczynił się jak gdyby grubszy i czarne obrazy patrzyły jeszcze bardziej posępnie ze swych starożytnych ram rzeźbionych, tu i ówdzie połyskujących złoceniami. Filozof zbliżył się do trumny i lękliwie spojrzał w twarz zmarłej: zadrżał lekko i musiał przymrużyć oczy. Taka straszliwa piękność biła od niej!

Odwrócił się i chciał odejść; ale powodowany dziwną ciekawością, dziwną przekorą uczuć, właściwą człowiekowi zwłaszcza w chwilach strachu, nie mógł się powstrzymać, żeby raz jeszcze nie spojrzeć na nią; spojrzał, zdjęty tym samym niepokojem, i musiał spojrzeć po raz trzeci. Zaiste, wybitna piękność nieboszczki wydawała się straszna. Gdyby Zmarła była brzydsza, być może, nie przerażałoby to tak okropnie. Ale w rysach jej nie było nic przyćmionego, zmętniałego, martwego. Twarz jej była jak żywa i filozofowi zdawało się, że patrzy na niego zamkniętymi oczyma. Przywidziało mu się nawet, że spod rzęs prawego oka stoczyła się łza, a gdy się zatrzymała na policzku, dostrzegł wyraźnie, że była to kropla krwi.

Szybko zawrócił do klęcznika, otworzył księgę i żeby dodać sobie odwagi, zaczął czytać głosem najbardziej gromkim. Głos ten uderzył o drewniane ściany cerkiewne, ogłuchłe od dawna i milczące. Samotnie, bez echa, rozpraszał się niskim basem w niezmąconej ciszy grobowej i wydał się jakiś dziki samemu lektorowi. „Czego się mam bać? - myślał filozof wśród czytania. - Nie wstanie przecie z trumny, lękając się słowa bożego. A niech sobie leży! A cóż to za Kozak ze mnie, żeby się wystraszyć? Wypiłem ździebko za wiele, to mi się tak przywiduje. Tabaczki by zażyć! He, dobra tabaka, luba tabaka, zacna tabaka...”


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
P1010446 Kiedy zostałem sam, jak sobie państwo łatwo mogą wyobrazić, nie miałem zamiaru kłaść się sp
P1010498 Jawtuch milczał. Filozof nie znalazł odpowiedzi. Zbliżyli się do cerkwi i weszli pod jej zm
filozofia w języku angielskim Rozmowa odbywa się po angielsku. Komisja rekrutacyjna ogłasza listę te
Ogniskiem soczewki skupiającej nazywamy punkt F, w którym przecinają się (po załamaniu w soczewce) p
Filozofia Hegla i jej dziewiętnastowieczna recepcja poznaniu tego porządku sam umysł staje się
Nadolski5 r przyrostu wagi zbroi płytowej. Proces len pr/.y padł jednak na sam koniec średniowiecza
008 4 dwóch linii został ustanowiony punki „wspólne zero" Cztery obszary- utworzone w wyniku pr
Bez nazwy (3) Wymknęła się dyskretnie. Został sam z obcą dziewczyną. Szczęście emanowało z jej twar
skanuj0019 (71) Wstępnie została dobrana dmuchawa charakteryzująca się następującymi parametrami: &g
Grafika Wykreślna (4) przecinają się, to jeden z tych numerów musi się powtarzać. Trzecią krawędzią
wynikiem przecinania się dwóch powierzchni przyłożenia. Prowadzenie wiertła dwuostrzowego w otworze

więcej podobnych podstron