Wymknęła się dyskretnie. Został sam z obcą dziewczyną. Szczęście emanowało z jej twarzy i każdej cząstki
ciała:
— Spełniły się moje marzenia? — szepnęła mu.
— Jakie? Utrata cnoty?
Nie! zaprzeczyła. — Marzyłam od lat. abyś zwrócił na mnie uwagę. Ja naprawdę kocham cię od
wieków! Za każdym razem, gdy cię w idziałam, odejmowało mi mowę. Byłeś dla mnie królewiczem z bajki. Strasznie podobałeś mi się. Jakże bardzo zazdrościłam Ani!
— To Ania o tym wie?
— Oczywiście!
A to smarkule! Ledwo odrosły od ziemi, a stać je na takie intrygi. No, no! Ho, ho! A swoją drogą to ta Joaśka
jest klawą dziewczyną. Ba. tyłko oby naprawdę nie zakochała się we mnie. Byłby niezły ambaras. Co by powiedziała kochana żoncczka, Ewka... albo Mirka, z którą sypia) od dłuższego czasu. Ba. a jak zareaguje na to sama Anka?!
Ale Ania wcale nie była zazdrosna. Wieczorem, gdy już odbyli swoją grę miłosną, powiedziała Fredow i:
— Ta Joasia rzeczywiście cię kocha, Fred. Szaleje za tobą! Odwiedzaj ją w jej domu. jak najczęściej. Jej ojciec ciągle wyjeżdża, nawet za granicę. Chata wolna...
— Co to? Odstępujesz mnie swojej przyjaeólce?!
— Nic, to nic tak. Fred... ona cię kocha, a ja... no wiesz, ja ciebie nie kocham. Dałam się uwieść, bo byłam ciekawa, jak to jest między kobietą i mężczyzną. Czy dobrze mrtie rozumiesz?... No, nie kocham cię. Zawsze będę mile w spominala te nasze noce, ale...
Ha, kto tu kogo uwiódł? — pomyślał bystro. — Ja Anię, czy na odwrót? Jejku, jaka ta obecna młodzież jest bezceremonialna. To ja spełniłem zachciankę pannicy. Jego ambicja była nieco urażona. Cóż. bywa, stary playboyu!
Ale nie żałował przygody z Anią. Piękne to było... Mata traktowała go odtąd znów jako uroczego wujka, któremu wszystko wolno. Nawet wejść do jej łóżka. AU?...
\nla nie wiązała z nim żadnych planów.
Co innego było z— Joasią. Rzeczywiście odwiedzał ją
rl< często, a ona była mu niewyobrażalnie wdzięczna za
każdą wizytę. Jak psiak, tańcowała wokół swego pana.
— Cały świat może nie istnieć, gdy ty jesteś ze mną — wyznała mu kiedyś.
— Fred — oświadczyła kiedy indziej — ja nigdy nie będę kochała żadnego mężczyzny tak, jak ciebie!
— Ależ! — sprzeciwił się. — Poznasz wkrótce jakiegoś młodego chłopaka i bez słowa rozstaniesz się ze
mną.
— Nie ma mowy! — wykrzyknęła. — Nigdy ze sobą nic zerwiemy. Chyba, że... ty będziesz miał mnie dosyć! Fred... ja cię kocham! Rozumiesz?!
Fredek miał w pracy kolegę, Claudia, który bez przerwy chodził nieszczęśliwy. Oglądał „świerszczyki’*, ekscytował się pisemkami dla naturystów, zachwycał filmami porno. Kiedyś mu się zwierzył, że lubi podgiądać
innych.
— A nie lepiej zagonić jakąś babę do łóżka?! — spytał
— O, nie! Nie mam szans. Nigdy nic wychodzi mi żaden podryw.
Fred nie mógł tego zrozumieć. Przecież panie tylko czekają, aby okazać im zainteresowanie. Nie, Fred tego nie potafil absolutnie pojąć. Miał uroczą Ewkę, własną żonę. Dosiadał Mirki, żony swego przyjaciela, za jego zgodą i... obecnością. Ba, mógł pieścić dowołi córeczkę Mirki i Marcina. Co więcej, łaziła za nim Joasia, siedemnastolatka, ponoć po uszy w nim zakochana. Uff!
Eiedny ten Claudio! Gdybym mu opowiedział o swoich babach i dziewczynach, to pewnie nie uwierzyłby. I w tym momencie przypomniał sobie, jak to przed ponad pół rokiem popijali z Marcinem wódeczkę w Kamcral-
— 23 —