--Może więc zechce mi pani opowiedzieć przebieg wypadku.
Poczuła, że odnosi zwycięstwo, i zaczęła opowiadać:
—^ Było tak: u mnie w przedpokoju stoi taki metalowy sprzęt, gdzie 'się stawia laski i parasole. No i któregoś tu dnia, wróciwszy do domu, wstawiłam tam właśnie ten parasol. A muszę panu jeszcze powiedzieć, że akurat nad tym jest półeczka na świece d na zapałki. Wyciągam ja rękę i biorę cztery zapałki. Zapalam jedną; nic. Zapalam drugą; gaśnie. Zapalam trzecią: to saino.
— Och —• przerwał jej dyrektor/ aby wtrącić żarcik — więc to były zapałki produkcji państwowej?
Nie pochwyciła dowcipu i ciągnęła dalej:
— Możliwe. W każdym razie czwarta zapaliła się wreszcie i ze świecą poszłam do sypialni, żeby się położyć. Ale po jakimś kwadransie wydało mi się, że w mieszkaniu czuć spaleniznę. Ja tam zawsze bałam się ognia. Ochl jeżeli zdarzy się u nas kiedy pożar, to na pewno nie z mojej winy. Zwłaszcza od czasu tego wypadku z kominkiem, o którym panu mówiłam, ledwo żyję ze strachu. Wstaję więc z łóżka, wychodzę, szukam, węszę wszędzie jak pies i wreszcie widzę; że to mój parasol się pali. Pewno jakaś zapałka wpadła do środka. Proszę tylko spojrzeć, w jakim jest teraz stanie...
Dyrektor powziął już decyzję; zapytał:
—•' Na ile ocenia pani szkodę?
Pani Oreille milczała, nie mając odwagi ustalić jakiejś cyfry. Wreszcie powiedziała, chcąc okazać się wspaniałomyślną:
— Niech pan sam da go do naprawy. Zdaję się na pana.
—. Nie, proszę pani, nie mogę —■ odmówił. — Proszę, miech mi pani powie, jakiej sumy pani żąda.
—* Kiedy... mnie się wydaje... Nie mogę pana przecież wyzyskiwać... Wie pan, zróbmy tak: zaniosę parasol do 'sklepu, gdzie mi go pokryją dobrym, trwałym jedwabiem, i przyniosę panu rachunek. Odpowiada to panu?
— Najzupełniej; a więc sprawa załatwiona. Proszę, ma pani tutaj pisemko do kasy, gdzie zwrócą pani koszty reperacji.
I podał pani Oreille kartkę; chwyciła ją żywo, później wstała i wśród podziękowań opuściła spiesznie pokój, w obawie, że dyrektor mógłby zmienić decyzję.
Szła teraz wesołym kroczkiem ulicą, szukając sklepu, który wydałby się jej dostatecznie elegancki. Ujrzawszy wreszcie jakąś okazałą pracownię, weszła tam i powiedziała pewnym głosem:
— Przyniosłam parasol do pokrycia jedwabiem, ale jedwabiem w bardzo dobrym gatunku. Proszę dać, co państwo mają najlepszego. Cena jest mi obojętna.
1884
Tłum. Krystyna Dolatowska