Ewangelia według św. Jana 12
Kiedy Jezus miał znowu przybyć do Betanii, Marta zaplanowała uroczysty posiłek. Jak cudownie było znowu mieć brata, a siostry zawdzięczały to przecież najdroższemu Mistrzowi i Przyjacielowi!
Tego wieczoru wszyscy byli w doskonałych nastrojach. Nikt nie zdawał sobie sprawy, co wkrótce czeka Jezusa, który już za kilka dni miał zostać uwięziony i ponieść okrutną śmierć.
Jedynie Maria przeczuwała, że Nauczyciel myśli o czymś smutnym i z ciężkim sercem siedzi wśród beztroskich biesiadników.
Wymknęła się niepostrzeżenie z sali biesiadnej i powróciła, niosąc ostrożnie w dłoniach swój największy skarb -piękny, duży flakon drogocennego wonnego olejku. Zęby kupić tyle olejku, trzeba było pracować pół roku.
Maria podeszła do Jezusa i wylała cały olejek na Jego bose stopy. Potem delikatnie wytarła je swymi włosami.
Jezusowi zrobiło się lżej na duszy-ktoś Go rozumiał i okazał to w piękny sposób. Delikatna woń olejku wypełniła wnętrze domu.
Ciszę, która zaległa przy stole, przerwał szorstki głos Judasza Iskarioty:
- Co za marnotrawstwo! Ten olejek kosztuje krocie! Mogliśmy go sprzedać i rozdać pieniądze ubogim!
(Judasz w gruncie rzeczy nie troszczył się o biednych, ale sprawując pieczę nad wspólnym trzosem, wykradał z niego na własne potrzeby).
Jezus zauważył cień, jaki przemknął po twarzy Marii. Słowa Judasza uderzyły ją boleśnie i w jej oczach pojawiły się łzy.
- Zostaw ją w spokoju! - ostro upomniał Judasza. - Pięknie postąpiła wobec Mnie! Śmierć moja jest bliska i niedługo już będę z wami.
Przechowała olejek, aby Mnie namaścić na dzień mojego pogrzebu. Ubogich zawsze mieć będziecie i zawsze będziecie mogli ich obdarzać.
W czasach, które idą, ilekroć głosić się będzie dobrą nowinę o Mnie, tylekroć też wspominana będzie dobroć i hojność Marii.