Dobrym postępowaniem terapeutów jest omawianie zakończenia terapii w czasie fazy przygotowania do terapii grupowej. Korzystne staje się zaszczepienie przekonania, że kończenie leczenia powinno być dyskutowane w grupie (chociaż sama decyzja musi być podjęta indywidualnie) i że powinna istnieć faza zakończenia terapii, a nie gwałtowne jej zerwanie. Chociaż wysiłki wkładane w ustalanie norm są potrzebne i warte zachodu, to jednak nie eliminują zjawiska pojedynczych nagłych zakończeń leczenia.
Takie zakończenia terapii pojawiają się na wszystkich etapach procesu terapeutycznego. Ta część rozdziału prezentuje przykłady dwóch takich sytuacji: jedno zakończenie zdarzyło się we wczesnym etapie terapii pacjenta, a drugie w okresie bardziej zaawansowanej pracy. Oto pierwszy z tych przykładów.
Don dołączy! do grupy, która już od jakiegoś czasu spotykała się, i został poproszony o zobowiązanie się do udziału w sześciu sesjach, co chętnie uczynił. Od samego początku był bardzo aktywny, zaskakując tym terapeutkę i powodując jej zadowolenie. Jednakże jego udział był prawie zawsze nieprzyjemny dla innych uczestników. Jego wypowiedzi, będące odpowiedzią na problemy opisane przez innych pacjentów, były bardzo płytkie. Dawał on rady, które były niestosowne w tym momencie pracy, pełne truizmów i mało przydatne. W czasie drugiej sesji członkowie grupy zaczęli przejawiać zniecierpliwienie zachowaniem Dona i, chociaż niczego bezpośrednio nie powiedziano, dla Dona było to coś kłopotliwego. Niespodziewanie zadzwonił przed trzecią sesją i powiedział, że nie wraca do grupy.
Kiedy terapeutka odebrała tę wiadomość, poczuła natychmiastową ulgę i sądziła, że reakcja grupy będzie podobna. Jednak gdy przekazała tę wiadomość grupie, zamiast ulgi, której się spodziewała, spostrzegła niezadowolenie z niej za to, że włączyła Dona do grupy. Doprowadziło to do wielotygodniowej produktywnej, chociaż trudnej (przynajmniej dla terapeutki), pracy nad zalegającymi uczuciami wielu członków grupy, dotyczącymi tego, jak prowadziła ona grupę. Sama nie kontaktowała się z Donem, w dużej mierze dlatego, że wiedziała o jego długoterminowej terapii podjętej u jednego z jej kolegów. Oczywiście rozmawiała z tym terapeutą o swoich zapatrywaniach na to, co się wydarzyło.
Późniejsze przedwczesne zakończenie terapii wydarzyło się w zupełnie innych okolicznościach.
Sheila uczestniczyła w grupie od osiemnastu miesięcy. Na około sześć tygodni przed opuszczeniem grupy nawiązała znajomość z mężczyzną o imieniu John. Członkowie grupy byli jej życzliwi, ale wyrażali również swoje obawy w związku z jej szybkim i postępującym zaangażowaniem się w ten związek. Stale powtarzali Sheili, że przecież jeszcze nie zna Johna zbyt dobrze, mówili jej także, że wygląda na to, iż robi sobie przedwczesne nadzieje w związku z nim i ich wspólną przyszłością. Swoją decyzję o opuszczeniu grupy Sheila zakomunikowała, zostawiając terapeucie wiadomość i zaznaczając, że sprawy z Johnem źle się układają i że jest zbyt zrozpaczona, aby kontynuować terapię.
Terapeutka próbowała skontaktować się z Sheilą przed kolejną sesją, ale bez powodzenia. Kiedy powiedziała grupie o jej decyzji, niektórzy członkowie grupy byli początkowo źli na Sheilę za jej gwałtowną decyzję, a inni skupili się na współczuciu dla jej rozczarowania, jakie musiała przeżywać w związku z Johnem.
Terapeutka wyszła z sesji przepełniona chęcią zorganizowania dla Sheili sesji indywidualnej. Wiedziała, że Sheila właśnie rozpoczęła indywidualną terapię z innym terapeutą, ale nie była pewna, czy rzeczywiście ją kontynuowała. Nie rozmawiała jeszcze z owym terapeutą, ale czuła, że długotrwałość relacji z Sheilą usprawiedliwia jej interwencję. Chciała w jakikolwiek możliwy sposób pomóc Sheili w pracy nad stratą Johna i porozmawiać z nią na temat możliwości kontynuowania terapii grupowej.
Zdecydowała poczekać parę dni przed próbą kontaktu z Sheilą. W tym czasie Sheila sama zadzwoniła. Terapeutka zasugerowała indywidualną sesję, jasno określając przez telefon swoje podwójne zamiary. Sheila zgodziła się na tę propozycję i wspomniała, że przerwała indywidualną terapię w tym samym dniu, co grupową. Cała historia zakończyła się dwiema indywidualnymi sesjami, w których wyniku Sheila zdecydowała o powrocie do terapii grupowej.
Terapeutka, znając Sheilę, podjęła taką decyzję z kilku powodów: długość relacji i pozytywna więź terapeutyczna, jaką odczuwała z tą pacjentką, brak dobrze ugruntowanej relacji w terapii indywidualnej z innym terapeutą, jej przekonanie, że decyzja Sheili była impulsywna i pochopna. Upewniła się co do punktu widzenia pacjentki, ale unikając zmuszania jej do czegokolwiek i koncentrując się przede wszystkim na życiowym kryzysie Sheili, a nie na tym, czy ma ona zamiar ponownie podjąć terapię grupową.
Terapeuci stykają się z problemem optymalnej liczebności grupy zarówno w trakcie rozpoczynania terapii, jak i w późniejszych etapach życia grupy, kiedy liczba członków się zmniejsza. Ilu pacjentów stanowi wystarczającą liczbę, aby rozpocząć pracę grupy? Jak wielu uczestników potrzeba, aby kontynuować pracę grupy?
Chociaż wielu terapeutów bez wątpienia dysponuje różnymi „ilościowymi” rozwiązaniami tej kwestii, trzeba mieć na względzie pewne czynniki. Po pierwsze, nie należy oczekiwać perfekcyjnej frekwencji na każdej sesji, bez względu na to, jak udani mogą być pacjenci w grupie. Jeśli więc terapeuta czuje, że czterech pacjentów stanowi absolutne minimum, aby odbyła się wartościowa sesja, wtedy dokładnie czterech pacjentów nie jest, niestety, wystarczającą liczbą. Po drugie, może być demoralizujące dla pacjentów (nie wspominając o terapeucie), kiedy ciągle trzeba się zamartwiać, czy na sesji będzie wystarczająca liczba osób, aby była ona udana. Trzeci czynnik czasem bezpośrednio prowadzi do konfliktu z drugim: opóźnianie rozpoczęcia terapii, na którą pacjenci czekają, lub zawieszanie jej, dopóki nie znajdzie się kolejnych uczestników, powoduje ryzyko utraty tych, którzy już są w grupie. Niektórzy pacjenci mogą optować za dołączeniem do innej grupy, część może wybrać nową formę leczenia, a jeszcze inni mogą w ogóle zrezygnować z podjęcia terapii. Dlatego właśnie decyzje, co zrobić z grupami, które mają niewystarczającą liczbę uczestników, mogą być także trudne.
Poniżej przedstawiono przykład opisujący taki dylemat.
Grupa, licząca zaledwie pięciu pacjentów, istniała już od pewnego czasu. Tonipmi
ta chciał dołączyć nowych członków, ale nie uważał tego za pilną sprawę, gdyż < ilu