XXXII TEMATY I GATUNKI TWÓRCZOŚCI
Schulza-grafika Witkacy w znanym „wywiadzie" wpisywał w tradycję „demonologiczną":
Jako grafik i rysownik należy on do linii demonologów. Według mnie zaczątki tego kierunku widać w niektórych dziełach dawnych mistrzów. jeszcze w nim niejako nie wyspecjalizowanych, np. u Cranacha, DUrera, Griinewalda, gdy malują oni z dziwną pewnością, rozkoszą wyuzdania tematy bardziej piekielne niż niebiańskie, odpoczywając w nich z czystym sumieniem po często przypuszczalnie nudnych i wymuszonych świętościach. Według mnie do demonistów należy także Hogarth
Ale prawdziwym twórcą tego kierunku (jeśli chodzi o treść oczywiście,
0 podkład rzcczywistościowy, o pretekst dla Czystej Formy) był Goya. Od niego wywodzą się demonolodzy XIX wieku, tacy jak. Rops, Munch czy nawet Bcardsley. (S. I. Witkiewicz, Wywiad z Brunonem Schulzem)
Do wymienionych przez Witkacego prekursorów malarskiego „demonizmu” dodać by pewnie można niejednego twórcę z kręgu wiedeńskiej moderny i ekspresjonizmu: Gustava Klimta, Alfreda Kubina, Egona Schielego czy Oskara Kokoschkę. Z Schulzem łączy ich ciemna, obsesyjna natura malarskich wizji, dzieli natomiast odeń specyfika artystycznego warsztatu
1 — częstokroć — duchowy „gest" wobec świata i wartości. Twórca drohobycki nie był z pewnością „demonologiem"-bluż-niercą, przyzywającym Diabła w celu prowokacji (religijnej, obyczajowej); malował swe namiętności i pożądania, nadawał im kształt — ot i wszystko. Grafiki i rysunki Schulza nie wydadzą się zresztą zbyt drastyczne, jeśli zestawimy je z twórczością tych malarzy, z którymi autor Xięgi Bałwochwalczej mógł zetknąć się w Wiedniu, a sam motyw masochizmu odnajdziemy łatwo w aurze końca wieku: u tego, który mu nadał swe imię — Sacher-Masocha, u Swinburne’a, u zafascynowanych kobiecością demoniczną i niszczycielską dekadentów. Ale, jak pisze Ewa Kuryluk:
Postać kobiety-modliszki to jeden tylko z przejawów perwersyjnego, patologicznego erotyzmu, w jakim lubuje się sztuka lego okresu; przewijają się w niej bezustannie motywy miłości lesbijskiej i homoseksual-ncj, sodomia, hcrmafrodytyzm, wszelkie odmiany masochizmu, sadyzmu i wampiryzmu1.
Przywołanie szerokiego kontekstu sztuki i literatury fin-de--siecle'u pozwala więc widzieć perwersje Schulza we właściwej skali, a można też przyjąć, że w tym przypadku prywatne skłonności erotyczne twórcy znalazły rezonans w artystycznych konwencjach epoki.
Nieco ciekawiej brzmieć mogą uwagi na temat relacji: malarstwo-literatura w obrębie Schulzowskiego dzieła. Otóż wydaje się, że pełnią one role odmienne. Grafiki i rysunki wizualizują obsesje, przywołują po wielekroć te same lub zbliżone obrazy składające się na ten „żelazny kapitał ducha”, o którym wspominał pisarz w liście do Witkacego. Emocje erotyczne sublimują się w ten sposób i poniekąd zostają rozbrojone przez artystyczną formę — ale na tym koniec. Poetyckiemu słowu dana jest większa moc: nie tylko odmalowuje ono przedmioty, osoby i zdarzenia, ale także — w większym niż malarstwo stopniu — interpretuje to, co przedstawia, włącza jednostkowe fakty w uniwersum kultury czy natury. Dlatego Schulz jako rysownik pozostawał jedynie w obrębie własnego świata (prywatnych obsesji, rodzajowych scenek z drohobyckiej rzeczywistości) — jako pisarz natomiast stworzył wizję o zakroju uniwersalnym.
Malarstwo było Schulza profesją2, literatura — rodzajem twórczości chyba bardziej odświętnym i zarazem osobistym. Dlatego wśród dzieł plastycznych autora Sklepów cynamonowych wiele jest (a właściwie było, bo się nie dochowały)
H. K u r y 1 u k. Wiedeńska Apokalipsa. Eseje o sztuce i literaturze wiedeńskiej około 1900. Kraków 1974vs. 24.
9 Schulzu jako malarzu-profesjonaliście świadczyć mogą odkryte ostatnio dwa olejne portrety — spośród wielu, które malował na zamówienie. Są to dzieła poprawne, ale dosyć konwencjonalne, nie mające wiele wspólnego z grafikami i rysunkami, które znane były dotychczas, ani z olejnym obrazem Spotkanie z kolekcji warszawskiego Muzeum Literatury.