Kiedyś w nocy wyrzucił wszystkich: lepszego i dusił go. Mnie się to przydarzy-
„Wynoście sie. wystarczy". Chciał być tyl- ło raz. w łóżku. Mało mnie nie zabił. Uwol-
ko ze mną. Szliśmy do łóżka, albo rozma- nil mnie mó| lokator. Potem Freddie, |ak
wialiśmy do południa. Miał niesamowitą oszalały, zaczął walić głową w kaloryfer,
kondycję, w ogóle nie potrzebował snu. cały byl zakrwawiony. Nie przestawał.
Był słodziutki. Kiedyś odkurzał mieszka- Trzymałam przy kaloryferze poduszkę,
nie, ale byl laki bezradny, że powyrywał Po takich napadach zmęczony zasypiał, wszystkie gniazdka ze ściany. wyglądał lak niewinnie jak dziecko. Gdy
Kiedy byliśmy w Rio odwiedził go szef się budził, nic nie pamiętał, mówił: „Co,
służby bezpieczeństwa, aby upewnić się, znów to się zdarzyło?" Był u wielu leka-
czy dobrze się czuje. Freddie rzucił się na rzy. Żaden nie mógł mu powiedzieć, co lo
niego, ściągnął z niego spodnie i marynar- jest. „Jak już do tego dochodzi, uderz
kę i zaśmiewał się na śmierć. Biedny facet mnie", prosił. Ale jak mogłam bić kogoś,
zupełnie zbaranial. Freddie wyrzucił mu kogo kochałam?
ubranie przez okno. spadło do basenu. W Po trzech latach w Monachium spakował końcu rozebrał go do rosołu. Najbardziej się. Powiedział: „Wracam do Londynu", szokujące było to. że mężczyzna zachował Żadnego wyjaśnienia, nic. Wziął moją rękę spokój. Wypił z nami szampana i powie- i płakał, godzinami płakał. Nie powiedział, dział: „Na zdrowie, teraz już jestem po dlaczego. Ja nie pytałam... pracy". W Londynie go nie poznałam. Żył zupeł-
Po takich wygłupach Freddie mówił: „To nie inaczej. Żadnego alkoholu, żadnego jest Rock'n'RoH". seksu. Uprawiał róże. fiołki, gładził swoje
Był geniuszem, 50 światowych przebojów przez dwa dziesięciolecia, 60 milionów płyt. Towarzyszyłam mu podczas tournee. 12 godzin przed koncertem ani kropli alkoholu, tylko herbata. Miał zawsze tremę, męczył się za kulisami, trząsł się ze zdenerwowania. Wyglądał wledy tak bezradnie, był taki mały. Potem było tylko mgnienie oka; skok na scenę. Eksplodował, nagle stawał się supermenem. Championem. Przeżywał cud, przechodziły mnie dreszcze po plecach.
Myślę, że miał bliskie kontakty z Michaelom Jacksonem I Eltonem Johnem. El-ton nazywał go „Melina", on mówił do El-tona — „Sharon".
Już wledy od czasu do czasu odczuwał bóle. Nachodziły go zupełnie niespodziewanie. Napinały mu się muskuly, bladł.
6 kotek, rozmawiał z 70 japońskimi karpiami. To |uż nie był Freddie Mercury. Przyszło mi do głowy niedobre podejrzenie, ale je odpędziłam.
1987. Polecieliśmy na Ibizę. Światowa premiera jego olimpijskiego hymnu „Barcelona". Na jego twarzy pojawił się siniak. Natychmiast zorientowałam się. co to jest. Karposl, pierwszy symptom choroby. Ziemia zatrzęsła mi się pod stopami. Spojrzał na mnie, ja spojrzałam na niego. Zauważył. że znam prawdę. Ale nie rozmawialiśmy na ten temat. Powiedziałam: ..Nie możesz wystąpić". Odpowiedział: „Okay, Barbara, zaszminkuj lo". To było moje pierwsze zetknięcie z jego śmiercią.
W następnych miesiącach pojawiły się plamy na jego nosie. szyi. ramionach i no-
Nie mógł występować. Nosiłam go do uoi-kacjl, do wanny. Miał straszliwe bóle. łykał uśmierzające tabletki, nigdy się nie skarżył. Często leżeliśmy cały dzień w jego królewskim łóżku. Telewizor włączony, my rozmawialiśmy. Rączka za rączkę i zasypiał. Trzykrotnie udawał się do szpitala, nocą przez tylne we|ście, aby uniknąć reporterów. Wymiana krwi. naświetlania, operacja pęcherza.
Kiedy robiło mu się lepiej, charterowal samolot. 10 dni nad Morzem Śródziemnym. Albo zakładał w swojej sypialni moje ubrania, naciągał moje pumpy. Zawsze. gdy byłam w Londynie, odprężał się tak, jak wcześniej, rozmawialiśmy przez całe noce, niekiedy jedliśmy śniadanie dopiero wieczorem następnego dnia. Jego służący nazywał mnie dlatego trucizną. Ale Freddie mówił: „Kiedy jest Barbara, lestem szczęśliwy".
Kiedyś, będąc w Szwajcarii, weszliśmy do kościoła. Nagle klęknął, ja obok niego. Wziął moją rękę i ścisnął ją w swoich pomarszczonych dłoniach. Czułam, że się boi.
Znam wszystkie fazy AIDS. Około setka moich przy|aciół umarła |uż na tę chorobę. Mój notatnik z telefonami jest pełen wykreślonych nazwisk. Nazywam ton telefoniczny notatnik księgą śmierci. Przestałam już skreślać, to jesl wstrząsające. Dzisiaj zainfekowani przyznają się do tego. Gdy jeden z nich powiedział, że nie jest zarażony, Inny cynik skomentował len fakt: „Być może nie uprawiał właściwego seksu". Cynizm wynikający ze zwątpienia.
Od lal ży|ę pośrodku, z tym bólem. Być może dlatego nie oszalałam po chorobie Freddiego.
Latem zaśpiewał mi w domu swój ostatni song. Tytuł: „The show must go on”.
Gdy go widziałam ostatni raz, leżał w swoim wielkim łóżku, byl przerażająco wątły. Tylko najbliżsi współpracownicy i przyjaciele mieli do niego dostęp. Posadził mnie na brzegu łóżka. Objęliśmy się. Polem sięgnął do komody i wyjął pudejk' ?o butach. Był w nim album z obrazkam re zawsze potajemnie oglądaliśmy. Powiedział: „Pamiętasz lo jeszcze?”.
W kartonie były również zdjęcia mojego mieszkania w Monachium. Przed półtora rokiem kupiliśmy je na spółkę. Nigdy nie był w słanie go obejrzeć. Wysiałam mu zdjęcia. Wziął jedno z pudołka: „Jak pięknie wszystko urządziłaś. To jesteś ty”. Nagie zrobił się zły, wściekły. Wykrzyknął: „Mój Boże, chcę sam obe|rzeć to mieszkanie". Przed miesiącami podarowałam mu do mieszkania klucze z 18-karatowego złota: „Marzę, żeby chociaż raz móc je użyć”. Wiedział, że jest to niemożliwe.
Nie jestem wdową w mieszczańskim znaczeniu, nie ubieram się na czarno, nie ryczę całymi dniami."
Na podstawie „Bunte”
Andrzej Kostyra
Wtedy wychodził, rzucał się na pierwszego gach. przede wszystkim pod lewą stopą. Fot. EAST NEWS SIPA