w lej sprawie sformułował Jean Rostand. (Ten sławny biolog.) .2 Przyglądając sią z czystej ciekawości życiu sztuki Rosiand \
zauważył, dzięki swojemu treningowi biologa, że większość ['
dzieł wcale się nie żywi elementami czerpanymi z życia, ale raczej elementami innych dzieł. Niewprawny obserwator pada .jj ofiarą złudzenia, bo potrzebny do ich wytworzenia budulec gdzieś, kiedyś był wchłaniany z zewnątrz i ślady twojego M pochodzenia zachował, choć jest już od dawna przetworzony Jj na materię właściwą twórczości artystycznej. Do podtrzymy- ' J wania twórczości to wystarcza. Ale pełnej żywotności nie daje. ti bo ta wymaga jeszcze wchłaniania — przynajmniej od czasu ^ do czasu - elementów branych .wprost z tycia-, nieprzetwo- -j. rzonych. Rostand zauważył, że i taki proces zachodzi w tyciu •'? sztuki, a całość swych obserwacji wyraził w języku swojej i specjalności. .Większość tywych organizmów - pisze Jean Rostand - buduje swoje substancje kosztem innych organiz-mów; podobnie większość artystów wykorzystuje do swoich J konstrukcji materiał wypracowany przez innych. Niemniej 1 jednak są i tacy. którzy - jak bakterie autotroficznc - potrafią wykorzystywać bezpośrednio surowe elementy rzeczywistości."
Rzecz godna uwagi, że nawet zawodowi krytycy nie mają nieraz sprawy tak gruntownie przemyślanej jak ten biolog, a w efekcie potrafią się spierać, czasami zapalczywie, o problemy pozorne, np. o to, czy sztuka powinna czy nie powinna czerpać z życia. W rzeczywistości czerpie rzadko, najczęściej posługuje się elementami już przetworzonymi, niezależnie od tego, czy jest to zgodne z jej aktualnymi aspiracjami. W ogóle jednak czerpać musi, gdyż całkowite odcięcie od rzeczywistości pozateatralnej oznaczałoby koniec teatru.
Na tym, jak sądzę, można by skończyć komentarz do pierwszej części punktu 5. Komentarz do drugiej części tego punktu muszę odłożyć, jak widzę, do następnego listu. Przepraszam.
w
. . Poprzednim jak wid2t?
. - Problem raecrywsit^ri"' odpow.«jli,d „a pytani*.
*»• chnrak.or , * poza,cB>ralnrJ . jej w„łxw*,
**» rozumienia kwestia sokńw "**°U '° wo<J,° "'oj«-
cycl, z. zewnątrz tn. żywotnych, zawsze pocKodzą.
teatrowi. 0« i wtedy. kTad^^T'0™3"5'*1? W ,»>0ł<b właściwy
IJOLogóle si.; coi ..wurosr 7. Ł_ _ - _ -
podle
___--*>**^*x« ^lcuy 23 sprawą jednostki wyjntkowci
Dr70t*^ -wpro*C z tycia- do realna przedoscani* 1 *cow<?j
przetworzeniu. ^
Al e na
<l«cy<Jują
w‘5ka. które
lynł r»i« koniec, g^yt poza prawami teatru, które 0 sposobach przetworzenia, są jeszcze prawa wido-
_ _ —i--lez mają wpływ na charakter końcowego wyniku.
w lęj sprawie byó moic cokolwiek przesadziłem. Taka styli-zacja punktu S, jaką Rani zna z mojego listo, pozwalałaby ihnieitiaó, 4® dostrzegam oddziaływanie wewnętrznych praw iwiaca widowisk na charakter poszczególnych przedstawień teatralnych. W rzeczywistości nie myślałem wcale o poszczególnych przedstawieniach. Jestem natomiast przekonany, że można mówić o oddziaływaniu tych praw na charakter teatru w jakimś okresie i w jakimś kr<*gu cywilizacyjnym. Innymi słowy; o oddziaływaniu pośrednim. Wróćmy jeszcze raz do melodramatu.
Mamy schyłek XVIII wieku. Wielka rewolucja znosi we Francji wszystkie monopole, a więc także monopol teatralny sprawowany prz.cz Comćdic Franęaise. Dzięki zniwelowaniu «b-warowaó powstają liczne parcele po zewnętrznej szronie wici -Kiczo bul waru- Okolicc Ce są wówczas zamieszkałe przez pro-więc publiczność mogłoby się zdawać nieteatralną. naczelnym widowiskiem w końcu XVIII wieku jest razie w rozumieniu, jakie temu wyrażeniu wtedy właśnie teatr łączy w sobie dawkach nieosiągalnych dla swo-
ego
letariat, a Jednakże teatr. W każdym nadaliśmy, co znaczy.
po wodzenie,
sile 1 prestiż
w
22 1