2000 — Dzieci wychodzą. Czytani «IJ Gattopardo* Lampedusy.
2130 — Gaszę światło. Następnie piętnaście minut na pół przytomne błądzenie w świecie kalcyfilaksji. Następnie sen... sen... sen
Z poglądów zawartych w cytowanej książce wynika, iż półprzytomne „błądzenie w świecie kalcyfilaksji”, które rozpoczyna i zamyka opisany dzień Seylego, nie jest przypadkiem, leczjeszcze jednym wyrafinowanym zabiegiem, nawykiem, służącym podporządkowaniu organizmu wymaganiom i prawom twórczości. Seyle podziela znane poglądy na temat olbrzymiej roli, jaką mają dla twórcy nagle przebłyski intuicji, nieoczekiwane, płodne skojarzenia. Pojawiają się one kapryśnie..w naj-^. bardziej niespodziewanych porach, lecz pewne okoliczności są przez nie., szczególnie uprzywilejowane. Do okoliczności tych Seyle zalicza właśnie stany z pogranicza snu i jawy. Na jednej ze stronic swej książki Stress życia stwierdza nawet zdecydowanie, że nowe myśli nawiedzały go zwykle przed zaśnięciem lub przebudzeniem.^
Idąc za głosem tych doświadczeń i swej znamiennej metodyczności, z całym rozmysłem wykorzystuje tę prawidłowość:
„Jak już wielokrotnie wspominałem, myśli intuicyjne na ogół objawiają się na granicy świadomości, podczas zasypiania lub budzenia się. Dlatego też lubię zastanowić się nad moim problemem tuż przed ułożeniem się do snu — lub nawet w środku nocy, jeśli zdarzy mi się obudzić — zawsze mając ołówek i papier w zasięgu rąk, nawet w nocy, ponieważ nocne myśli mają tendencję do znikania, nie zostawiając żadnego śladu nad ranem".
Innym przejawem naukowej finezji jego samodyscypliny jest świadome unikanie „przeciągania struny”. Pracując bardzo intensywnie i znajdując w tym prawdziwą satysfakcję, Seyle respektuje jednak wnioski ze swych badań nad skutkami nadmiernego stressu. Relacjonuje:
„W każdej chwili w ciągu dnia, w dyskusjach, przy pracy i zabawie, gdy zaczynam odczuwać stan napięcia, przerywam świadomie zajęcie, by zanalizować sytuację. Zapytuję: «Czy to, co robię w tej chwili, jest rzeczywiście najlepszym rozwiązaniem , w danej sytuacji i czy rzeczywiście warto tu stawiać opór kontrargumentom — nudzie i zmęczeniu?* Jeżeli odpowiedź jest negatywna, natychmiast przerywam zajęcie. Gdy jednak sytuacja tak się układa, iż nie niogę tego zręcznie uczynić, po prostu pozostawiam sprawy ich własnemu biegowi przy minimum mego czynnego udziału (np. w czasie większości zebrań, podczas uroczystości akademickich czy nie dających się uniknąć rozmów z tłuczeniem garnków)."1
Przedstawionych przykładów ascetycznego reżimu życia twórcy nie należy oczywiście absolutyzować. Stanisław Jerzy Lec znajdował najsilniejszą podnietę dla błysków swej myśli w gwarnej atmosferze kawiarni. Właśnie w kawiarni tworzył najlepiej swe przewyborne paradoksy i aforyzmy, mimo iż z celą Balzaca wspólne było tu, poza kawą, tylko jedno: zła wentylacja. Optymalny tryb pracy respektuje najważniejsze dla danego twórcy okoliczności. Nie dziwmy się jednak, iż „reżim kawiarniany” ma więcej zwolenników, niż to wynika z rzeczywistych rozmiarów jego dobrodziejstw.
H. Seyle; Stress życia. Warszawa 1960, PZWL; s. 394.