56 Wstyd i przemoc
czym bezcelowe wałęsanie się umęczonych cieni zmarłych, które zamieszkują podziemne światy Homera, Wergiliusza, Dantego i Biblii — że wielu z nich postanawia zakończyć zarówno swoją, jak i innych cielesną egzystencję. Podobnie jak martwe dusze w Księdze Hioba (26, 5 - 7), ludzie ci żyją we wszechświe-cie przemocy i rozpaczy:
Umarli drżą w podziemiu, ocean i jego mieszkańcy.
Szeol dla Niego jest nagi,
Abaddonjest bez zasłony.
Dach rozciąga nad pustką, ziemi niczym nie umacnia [...]
Śmierć jaźni, bo o tym mówimy, przynosi ze sobą poczucie nieznośności egzystencji. Morderstwo nie jest po prostu usiłowaniem uratowania własnej jaźni — gdyż dla wielu jest już na to za późno, ich jaźń już umarła — lecz przywrócenia tej zmarłej jaźni do życia. Kiedy się to nie udaje, to własna śmierć fizyczna może wydawać się obietnicą jedynej możliwej ulgi.
To właśnie z tego powodu o wielu więcej morderców ginie z własnej ręki niż na szubienicy, krześle elektrycznym czy w wyniku jakiejkolwiek innej nakazanej przez państwo egzekucji, i to nawet tam, gdzie zwykłą karą za morderstwo jest kara śmierci. We wszystkich krajach wskaźnik samobójstw wśród ludzi, którzy popełnili morderstwo, jest kilkaset razy wyższy niż wśród zwykłych ludzi w tym samym wieku, tej samej płci i rasy.
Fakt, że w latach siedemdziesiątych tak wiele osób zabiło się w więzieniach Massachusetts, przyczynił się do powołania więziennej służby psychiatrycznej, której przez dziesięć lat byłem szefem. Na początku lat osiemdziesiątych sędzia W. Arthur Garrity z Okręgowego Sądu USA, w odpowiedzi na pozew wniesiony w imieniu więźniów przez ich pełnomocników, nakazał Wydziałowi Więziennictwa umożliwienie specjalistom z zakresu zdrowia psychicznego zakładanie w zakładach karnych klinik psychiatrycznych i oddziałów pogotowia ratunkowego. Więźniowie nie powinni być pozbawieni opieki psychiatrycznej tylko /. tego powodu, że pozbawiono ich wolności. Niedola tej grupy jofit tak stała, a ich próby położenia jej końca za pomocą aktów przemocy (skierowanych przeciwko innym i sobie) tak częste, że nasza walka o zapobieżenie samobójstwom wydawała się początkowo beznadziejna.
Stopień rozpaczy nie jest prostym wynikiem faktu uwięzienia (aczkolwiek uwięzienie często ją pogłębia). Wielu podejmuje próby samobójcze przed znalezieniem się w więzieniu, inni starają się popełnić samobójstwo (i często im się to udaje) po zwolnieniu z zakładu karnego, a pewien procent morderców nigdy nie przekracza bram więzienia, ponieważ zabijają się, zanim jeszcze zostaną skazani czy choćby aresztowani. Poza tym więcej osadzonych ginie z rąk współwięźniów niż na mocy wyroku sądowego. Innymi słowy, żadna inna grupa nie popiera silniej kary śmierci niż mordercy i inni więźniowie. Posuną się do tego, że sami wykonają ten wyrok na sobie lub na innych, jeśli nie zrobi tego państwo. Dlatego właśnie o ból głowy przyprawia mnie twierdzenie, że kara śmierci ma odstraszać morderców i wzbudzać w nich większe poszanowanie dla życia. Więźniowie, których znam, już czują się duchowo tak martwi, że tęsknią również do śmierci fizycznej12. Dla wielu z nich jedynym środkiem zdolnym wyrazić w akcie ostatecznego katharsis rozsadzającą ich wściekłość i w ten sposób wyrównać rachunki ze światem są fantazje, w których roją sobie, że giną w strzelaninie z policją, zabierając, zanim umrą, życie tylu ludziom, ilu tylko zdołają. Powielają w ten sposób w swojej wyobraźni mit Bonnie i Clyde’a, germański mit Gótterdammerung, śmierci bogów. Każdego roku setki brutalnych przestępców w tym kraju idą na śmierć w taki właśnie sposób.
Może nie powinno to zbytnio dziwić, jeśli pomyśli się o słynnych wojownikach w dziejach ludzkości, którzy żyli i umierali albo wykazali jasno, że pragną umrzeć według tego samego kodeksu — od Hektora po Hitlera, od Achillesa do ajatollahów, od Samsona i Juliusza Cezara po japońskich samurajów i pilotów kamikadze. Dla człowieka zdrowego groźba śmierci byłaby wystarczająco silnym środkiem zniechęcającym go do zakazanych czy zabronionych zachowań (ale przecież zdrowi psychicz-